Dłonie nadal mi drżały.
Właśnie zarezerwowałam sobie bilet na lot do Los Angeles. Niestety wylot jest
dopiero jutro. W tamtym momencie siedziałam w łóżku, wpatrując się w monitor
laptopa. Byłam pewna tego, co chcę osiągnąć. Jadę tam, by wszystko naprawić.
Pomiędzy nami znów będzie dobrze, wiem to. Jesteśmy dla siebie stworzeni. Może
James o tym zapomniał? Przeszła mi złość, wywołana jego zniknięciem. Teraz w
moim sercu zatlił się płomyk nadziei. Chciałam, by znów do mnie wrócił. By po
prostu był przy mnie. Tęskniłam za jego silnymi ramionami, które każdego
wieczora oplatały moje ciało. Pragnęłam, by znów całował mnie, jakby nie miało
być jutra. Część mnie odeszła wraz z nim. Bezpowrotnie. Krople deszczu, stukały
o blaszany parapet za oknem. Rzuciłam okiem na zegarek obok łóżka. Dwudziesta.
Czas się pakować. Położyłam laptopa na szafkę. Zrzuciłam z siebie kołdrę, która
spadła na podłogę i wstałam. Gołe stopy stąpały po białym dywanie z frędzlami,
a kiedy dotarły na zimne panele, moje ciało zadrżało. Ruszyłam w stronę
drzwi. Postanowiłam, że zanim wyjmę walizki, zrobię sobie herbatę.
Schodząc po schodach, miałam mętlik w głowie. Oczami wyobraźni widziałam
świetnie bawiącego się James’a. Poczułam ukłucie zazdrości, gdy dotarło do
mnie, że teraz pewnie spędza czas tylko z Megan. Złapałam mocniej poręcz, by
mieć pewność, że nie spadnę z kolejnych stopni. W mieszkaniu panował chłód,
przedzierający się aż do szpiku moich kości. Moje kroki wydawały stłumiony odgłos. Po
wejściu do kuchni, napełniłam dzbanek wodą i podeszłam do okna. Na granatowym
niebie jarzył się wielki księżyc w towarzystwie miliarda gwiazd. Przetarłam
twarz zimną dłonią. Byłam zmęczona. Miałam nadzieję, że chociaż tej nocy
zmrużę oko. Odkąd James odszedł coraz rzadziej potrafię zasnąć. Ratowała mnie
świadomość szansy, że może go zobaczę. Pragnęłam spojrzeć w jego niebieskie
oczy i powiedzieć mu jak ważny jest dla mnie. Chciałam, by wiedział, że bez
niego wszystko straciło sens. Zanim się obejrzałam, moje oczy zaszkliły się. Na
szczęście zatrzymałam łzy, by nie ściekły po mojej twarzy. Nie chciałam przeżywać tego po raz kolejny. Tamtej
nocy miałam nadzieję na szczęśliwe zakończenie i kurczowo się tej myśli trzymałam. Obróciłam się w stronę blatu kuchennego i z
szafki wyjęłam swój ulubiony, ciemnofioletowy kubek. Odstawiłam go, by sięgnąć
po torebkę herbaty, cukierniczkę i cytrynę. Po kilku minutach woda zagotowała
się.
Z gotowym napojem wróciłam do sypialni, w której zapaliłam lampkę na ścianie. Odłożyłam herbatę na stolik, obok którego stałam i otworzyłam szafę. Sięgnęłam po największą walizkę i wyjęłam na podłogę wszystkie moje ubrania. Musiałam się czymś zająć, by nie myśleć o podróży. Wybrałam najważniejsze rzeczy, a resztę łaszków wrzuciłam beznamiętnie z powrotem na półki. Poszłam jeszcze do łazienki, by stamtąd zabrać resztę przedmiotów. Wszystko w końcu sobie przygotowałam, kładąc obok otwartej torby. Starałam się całość zmieścić i na szczęście mi się to udało. Po zapięciu walizki i odstawieniu jej pod szafę, odetchnęłam z ulgą. Zegar właśnie wskazał dziewiątą. Sięgnęłam po jeszcze ciepłą herbatę i upiłam łyk. Bałam się jutra.
I shouldn't be crying, tears were for the weak."*
Z gotowym napojem wróciłam do sypialni, w której zapaliłam lampkę na ścianie. Odłożyłam herbatę na stolik, obok którego stałam i otworzyłam szafę. Sięgnęłam po największą walizkę i wyjęłam na podłogę wszystkie moje ubrania. Musiałam się czymś zająć, by nie myśleć o podróży. Wybrałam najważniejsze rzeczy, a resztę łaszków wrzuciłam beznamiętnie z powrotem na półki. Poszłam jeszcze do łazienki, by stamtąd zabrać resztę przedmiotów. Wszystko w końcu sobie przygotowałam, kładąc obok otwartej torby. Starałam się całość zmieścić i na szczęście mi się to udało. Po zapięciu walizki i odstawieniu jej pod szafę, odetchnęłam z ulgą. Zegar właśnie wskazał dziewiątą. Sięgnęłam po jeszcze ciepłą herbatę i upiłam łyk. Bałam się jutra.
~*~
“I've been ignoring this big lump in my throat.I shouldn't be crying, tears were for the weak."*
Obudziły mnie słowa piosenki. Jeszcze z zamkniętymi oczami,
odnalazłam telefon i uciszyłam budzik. Miałam zamiar znów ułożyć swoją głowę
na miękkiej i ciepłej poduszce, by wrócić do krainy snów, jednak uprzytomniłam
sobie, że za kilka godzin mam samolot. Zerwałam się z łóżka, myśląc już jedynie
o Los Angeles i Jamesie. Z reszty ubrań, które zostały w szafie, wybrałam
zestaw i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, by oczyścić umysł z
niepotrzebnych myśli, jednak niezupełnie mi się to udało. Po godzinie
przejrzałam się w lustrze. Miałam już wysuszone włosy, a ubrania pasowały całkiem
nieźle. Lekkie fale opadały na plecy, a za długa grzywka leciała mi ciągle na
oczy, więc wcisnęłam jej kosmyki za ucho i skierowałam się do sypialnianej toaletki przy
oknie. Pogoda na zewnątrz pozostawiała wiele do życzenia. Ciemne chmury wiszące
nad horyzontem, zwiastowały zbliżający się deszcz. Dotknęłam ekranu swojego
telefonu, by zobaczyć, która godzina. Za piętnaście dziesiąta. Do odlotu
samolotu zostały dokładnie trzy godziny. Odblokowałam komórkę i wystukałam numer, by po
chwili usłyszeć głos taksówkarza. Podałam mu mój adres, prosząc by przyjechał o
jedenastej. Po tej krótkiej rozmowie, utkwiłam wzrok w lustrze.
Wczoraj nie schowałam swojej kosmetyczki, gdyż wiedziałam, że będę jej jeszcze potrzebować.
Na twarz nałożyłam podkład, a kości policzkowe podkreśliłam różem. Czarnym eye-linerem pośpiesznie zrobiłam w miarę równe kreski na powiekach. Natuszowałam rzęsy i makijaż był skończony. Uzupełniłam bagaż o kosmetyczkę, a po chwili rozejrzałam się po mojej sypialni. Poprawiłam pościel na łóżku i wyrównałam pudełka, które miałam na jednej z szafek. Pokój nie wyglądał całkiem najgorzej. Wiedziałam, że będę musiała się pożegnać z tym domem na kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt dni. Mimo wszystko, głos w środku podpowiadał mi, że to właściwe; że tak powinno być. Uśmiechnęłam się blado i pociągnęłam za uchwyt walizki, by przeciągnąć ją przez próg. Zamknęłam drzwi sypialni, a bagaż udało mi się po kilkunastu minutach znieść na parter. Przejrzałam się w lustrze, by ocenić swój wygląd. Włosy wyglądały całkiem zdrowo i ładnie, a ubrania leżały na mnie całkiem, całkiem. W kuchni zjadłam jabłko. Na samą myśl o tym, że za kilka godzin znajdę się w wielkim mieście, którego na dobrą sprawę nie znam, w brzuchu zaczęły latać motyle. Powiedzieć, że się bałam byłoby niedopowiedzeniem roku. Byłam przerażona. Ręce mi drżały, a w gardle tworzyła się gula. Przeszłam do przedpokoju i oparłam się o drzwi wejściowe. Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni jeansów, by zobaczyć, że jest dziesięć po jedenastej. W tym samym momencie usłyszałam klakson samochodu. Zaśmiałam się cichutko, zakładając na bark torebkę, a skórzaną kurtkę zarzuciłam sobie na ramię. Na stopy założyłam czarne botki z odkrytymi palcami. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na wystrój mieszkania i otworzyłam drzwi. Pośpiesznie pociągnęłam bagaż na zewnątrz, by następnie zamknąć dom, a klucze schować do kieszeni. Kierowca taksówki postanowił mi pomóc i skierował się do mnie z zamiarem zabrania walizki. Uśmiechnęłam się do niego w jak najbardziej sympatyczny sposób, na który mogłam się zdobyć, a kurtkę zarzuciłam na plecy. Nie sądziłam, że było aż tak zimno. Zadrżałam. Po kilku krokach udało mi się wsiąść na tylnie miejsce w samochodzie. Taksówkarz zjawił się w nim chwilę później. Jego mina nie była już taka radosna.
Wczoraj nie schowałam swojej kosmetyczki, gdyż wiedziałam, że będę jej jeszcze potrzebować.
Na twarz nałożyłam podkład, a kości policzkowe podkreśliłam różem. Czarnym eye-linerem pośpiesznie zrobiłam w miarę równe kreski na powiekach. Natuszowałam rzęsy i makijaż był skończony. Uzupełniłam bagaż o kosmetyczkę, a po chwili rozejrzałam się po mojej sypialni. Poprawiłam pościel na łóżku i wyrównałam pudełka, które miałam na jednej z szafek. Pokój nie wyglądał całkiem najgorzej. Wiedziałam, że będę musiała się pożegnać z tym domem na kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt dni. Mimo wszystko, głos w środku podpowiadał mi, że to właściwe; że tak powinno być. Uśmiechnęłam się blado i pociągnęłam za uchwyt walizki, by przeciągnąć ją przez próg. Zamknęłam drzwi sypialni, a bagaż udało mi się po kilkunastu minutach znieść na parter. Przejrzałam się w lustrze, by ocenić swój wygląd. Włosy wyglądały całkiem zdrowo i ładnie, a ubrania leżały na mnie całkiem, całkiem. W kuchni zjadłam jabłko. Na samą myśl o tym, że za kilka godzin znajdę się w wielkim mieście, którego na dobrą sprawę nie znam, w brzuchu zaczęły latać motyle. Powiedzieć, że się bałam byłoby niedopowiedzeniem roku. Byłam przerażona. Ręce mi drżały, a w gardle tworzyła się gula. Przeszłam do przedpokoju i oparłam się o drzwi wejściowe. Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni jeansów, by zobaczyć, że jest dziesięć po jedenastej. W tym samym momencie usłyszałam klakson samochodu. Zaśmiałam się cichutko, zakładając na bark torebkę, a skórzaną kurtkę zarzuciłam sobie na ramię. Na stopy założyłam czarne botki z odkrytymi palcami. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na wystrój mieszkania i otworzyłam drzwi. Pośpiesznie pociągnęłam bagaż na zewnątrz, by następnie zamknąć dom, a klucze schować do kieszeni. Kierowca taksówki postanowił mi pomóc i skierował się do mnie z zamiarem zabrania walizki. Uśmiechnęłam się do niego w jak najbardziej sympatyczny sposób, na który mogłam się zdobyć, a kurtkę zarzuciłam na plecy. Nie sądziłam, że było aż tak zimno. Zadrżałam. Po kilku krokach udało mi się wsiąść na tylnie miejsce w samochodzie. Taksówkarz zjawił się w nim chwilę później. Jego mina nie była już taka radosna.
-
Na lotnisko, proszę – rzuciłam. Po chwili odpalił silnik i ruszyliśmy. Za oknem
nie widać było żywej duszy, ale nie ma, czemu się dziwić. Wyjęłam z torebki
słuchawki i podłączyłam je do mojego telefonu. Muzyka wywołała przyjemne ciepło
w moim środku.
Za oknem deszcz siekał coraz mocniej, a ja po raz kolejny sprawdzałam godzinę na telefonie. Była dwunasta trzydzieści sześć, a my jeszcze nie dotarliśmy. Drżałam ze strachu. Przerażała mnie myśl, że mogłam nie dotrzeć na ten pieprzony samolot. Bramki zamykali dwie minuty przed trzynastą, a ja musiałam jeszcze odebrać bilet i przejść przez odprawę. Dziesiąty już raz pośpieszyłam kierowcę. On cierpliwie znosił moje uwagi, skupiając się nieustannie na drodze. Za wszelką cenę chciał uniknąć korków, więc zjeżdżał z jednego pasa na drugi. Uderzyłam dłońmi w skórzane oparcie. Byłam bezsilna. Wreszcie zatrzymaliśmy się przy drzwiach lotniska. Wypadłam z samochodu, potykając się o własne nogi. Moje już mokre od deszczu włosy opadły mi na oczy. Rozłożyłam przed sobą ramiona, mając nadzieję, że upadek będzie mniejszy.
Jednak ku mojemu zdziwieniu ani na dłoniach, ani na innej części ciała nie poczułam uderzenia. Moje ciało delikatnie opadło na czyjąś klatkę piersiową. Jedna z dłoni wybawiciela odsunęła kotarę zmoczonych kosmyków. Człowiek, który przed chwilą uratował mnie od upadku był mężczyzną. Wyglądał na dwadzieścia parę lat i był ode mnie o kilkanaście centymetrów wyższy. Przez deszcz, który nadal padał nie mogłam mu się bardziej przyjrzeć.
- Dzi… Dziękuję – szepnęłam i odsunęłam się od nieznajomego. Taksówkarz już stał obok, a przy swoich nogach postawił walizkę. Oddałam mu należyte pieniądze, dorzucając spory napiwek. Czułam na sobie wzrok szatyna, który się nawet nie odezwał. Zabrałam bagaż i w pośpiechu odeszłam w stronę wejścia. Ciągnąc za sobą torbę, wręcz pobiegłam do kasy, by odebrać wcześniej już zabukowany bilet. Gdy już go zdobyłam, podbiegłam w stronę odprawy. Spojrzałam na telefon – dwunasta czterdzieści pięć. Odetchnęłam z ulgą. Miałam nadzieję, że obędę się dzisiaj bez kolejnych niespodzianek.
Po przeszukaniu i oddaniu bagażu na pas, mogłam w spokoju udać się w stronę bramki, prowadzącej do samolotu. Murzynka z promiennym uśmiechem sprawdziła mój bilet i wpuściła mnie na pokład. Nie wyobrażacie sobie błogostanu, który wypełnił mnie całą, kiedy w końcu mogłam usiąść na wygodnym miejscu w pierwszej klasie. Po kilku minutach maszyna wzniosłą się w powietrze.
Obyło się bez turbulencji. Po dziesięciu minutach mogliśmy odpiąć pasy. Chwilę
później podeszła do mnie stewardessa i podała mi szklankę soku pomarańczowego. Chętnie
upiłam łyk i odłożyłam na malutką szafeczkę tuż obok mojego miejsca. Znów
włączyłam muzykę na moim telefonie, a słuchawki umieściłam w uszach. Przede mną
jeszcze 6 godzin lotu. Zamknęłam oczy, czując na sobie czyjś wzrok. Nie
przejmowałam się tym jednak, gdyż byłam bardzo zmęczona. Już po chwili
zasnęłam.
Za oknem deszcz siekał coraz mocniej, a ja po raz kolejny sprawdzałam godzinę na telefonie. Była dwunasta trzydzieści sześć, a my jeszcze nie dotarliśmy. Drżałam ze strachu. Przerażała mnie myśl, że mogłam nie dotrzeć na ten pieprzony samolot. Bramki zamykali dwie minuty przed trzynastą, a ja musiałam jeszcze odebrać bilet i przejść przez odprawę. Dziesiąty już raz pośpieszyłam kierowcę. On cierpliwie znosił moje uwagi, skupiając się nieustannie na drodze. Za wszelką cenę chciał uniknąć korków, więc zjeżdżał z jednego pasa na drugi. Uderzyłam dłońmi w skórzane oparcie. Byłam bezsilna. Wreszcie zatrzymaliśmy się przy drzwiach lotniska. Wypadłam z samochodu, potykając się o własne nogi. Moje już mokre od deszczu włosy opadły mi na oczy. Rozłożyłam przed sobą ramiona, mając nadzieję, że upadek będzie mniejszy.
Jednak ku mojemu zdziwieniu ani na dłoniach, ani na innej części ciała nie poczułam uderzenia. Moje ciało delikatnie opadło na czyjąś klatkę piersiową. Jedna z dłoni wybawiciela odsunęła kotarę zmoczonych kosmyków. Człowiek, który przed chwilą uratował mnie od upadku był mężczyzną. Wyglądał na dwadzieścia parę lat i był ode mnie o kilkanaście centymetrów wyższy. Przez deszcz, który nadal padał nie mogłam mu się bardziej przyjrzeć.
- Dzi… Dziękuję – szepnęłam i odsunęłam się od nieznajomego. Taksówkarz już stał obok, a przy swoich nogach postawił walizkę. Oddałam mu należyte pieniądze, dorzucając spory napiwek. Czułam na sobie wzrok szatyna, który się nawet nie odezwał. Zabrałam bagaż i w pośpiechu odeszłam w stronę wejścia. Ciągnąc za sobą torbę, wręcz pobiegłam do kasy, by odebrać wcześniej już zabukowany bilet. Gdy już go zdobyłam, podbiegłam w stronę odprawy. Spojrzałam na telefon – dwunasta czterdzieści pięć. Odetchnęłam z ulgą. Miałam nadzieję, że obędę się dzisiaj bez kolejnych niespodzianek.
Po przeszukaniu i oddaniu bagażu na pas, mogłam w spokoju udać się w stronę bramki, prowadzącej do samolotu. Murzynka z promiennym uśmiechem sprawdziła mój bilet i wpuściła mnie na pokład. Nie wyobrażacie sobie błogostanu, który wypełnił mnie całą, kiedy w końcu mogłam usiąść na wygodnym miejscu w pierwszej klasie.
~*~
* - Dwa pierwsze wersy „What now” Rihanny.
Tłumaczenie: ,,Ignorowałam tę gulę w moim gardle.
Nie powinnam płakać, łzy były dla słabych."
Ciekawe, kim jest nieznajomy wybawiciel?
Tłumaczenie: ,,Ignorowałam tę gulę w moim gardle.
Nie powinnam płakać, łzy były dla słabych."
Ciekawe, kim jest nieznajomy wybawiciel?
~Mam do was prośbę.
Jeżeli podoba wam się pomysł na bloga i zaglądacie tutaj, moglibyście pomóc mi go rozsławić?
Wrzućcie po prostu link na TT czy gdziekolwiek chcecie.
Większa ilość czytelników mobilizuje do dalszej pracy. xx
PS. JUSTIN TO NIE JAMES.
PROSZĘ, ZAJRZYJCIE DO ZAKŁADKI BOHATEROWIE, ŻEBY OBYŁO SIĘ BEZ NIEŚCISŁOŚCI. :)
O w końcu nowy rozdział. Fajny masz pomysł. Czekam. :)
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego rozdziału :) , rozdział świetny ! / @KlaudiaSwaggg
OdpowiedzUsuńSuper się zaczyna :)) czekam na kolejny !
OdpowiedzUsuńSwietny kiedy nastepny? :)
OdpowiedzUsuńBoski !!! <3 Kiedy następny ? ;*<3
OdpowiedzUsuńBoskiiii !!!!!!!!!! ;***
OdpowiedzUsuńO matko *_______* to jest zajebiscie niesamowite opowiadanie. Masz dar dziewczyno. Naprawde pieknie piszesz. Zazdroszcze Ci tego. Ja tez pisze ale narazie tylko w zeszycie xd. Myślę ze twoje opowiadanie bedzie na serio świetne. Życzę Ci czestej weny twórczej i mnóstwa czytelnikow bo naprawde warto jest tu do Ciebie przyjsc i zacząć niesamowita historie. Pozdrawiam :* :* :* :*
OdpowiedzUsuńŚwietne, tylko kilka razy powtorzyłaś wyraz, np tu " kiedy dotarły na zimne panele, moje ciało zadrżało z zimna" nie rzuca się to aż tak w oczy, a poza tym idealne. Z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały <3 nie przestawaj pisać :*
OdpowiedzUsuńKurczę, faktycznie. Już poprawiłam. Dziękuję. :)
UsuńWow ciekawie się zapowiada :)) Czekam na następny xx @sweetheartjus
OdpowiedzUsuńświetny, czekam na kolejny. ♥
OdpowiedzUsuńdla mnie świetny . :3 czekam na kolejny . <3
OdpowiedzUsuńMasz bardzo bogate słownictwo dzieki czemu twoje opowiadanie jest przejrzyste i nie ma żadnych nieścisłości. Wszystko jest opisane i dobrze przedstawione, co sprawia, że wszystko łączy się w doskonałą całość.
OdpowiedzUsuńCześć i czołem! W zasadzie nie powinnam ale zrobie wyjątek i pierwsza skomentuje skoro ty tego nie zrobiłaś.Może zrobimy tak. Ja skomentuje ci a ty skomentujesz mi. Sprawiedliwe?
OdpowiedzUsuńA więc tak. Blog ciekawie się zapowiada. Bardzo podoba mi się twój styl pisania jak i sama treść. Masz talent i to nie tylko z pisaniem ale i z wysłowieniem się tak by było składnie i prawidłowo. Błędów raczej nie znalazłam bo nie szukałam xD
Hehe a tak w ogóle to zapraszam do mnie. Nie wiem czy powinnam tutaj wklejać link ale jakby co to wkleje i tu i tam xD
http://between-the-immortality-and-destiny.blogspot.de/
Fajnie sie zapowiada :) mozesz mnie informowac ? @white_dove69
OdpowiedzUsuńpowiem Ci,że z przyjemnością czyta się tego bloga. Masz naprawdę talent i mam nadzieje,że będziesz go realizowała. Czyta się naprawdę łatwiutko jak już wspomniałam. Cieszę się,że na niego trafiłam. Wyśle linka bloga na mojego tt. Do następnego co ma nadzieje pojawi się szybciutko buzi:*
OdpowiedzUsuńa i zapomniałam masz bardzo bogate słownictwo i naprawdę strasznie mi się podoba Twoj styl pisania. Będę Twoją stałą czytelniczką bo jak i wiadome bohaterowie są moimi idolami więc to jest jeszcze bardziej dla mnie świetne. A co do nieznajomego to coś mi się zdaje,że to Justin :)
OdpowiedzUsuńPrzecudne. Już nie moge sie doczekac nastepnych. Lece czytać.
OdpowiedzUsuń@JustinowaLova
Zapowiada się nieziemsko ! *o*
OdpowiedzUsuńZajebisty! Już czytam następny rozdział, bardzo mi sie podoba <3
OdpowiedzUsuńZajebiste! Bardzo mi się podoba i czytam następny rozdział :) Tylko tak dalej!
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńzajebisty rozdział ;*/kasia<3
OdpowiedzUsuńPodoba mi się :) Już od dawna zamierzałam tu wpaść, ale nie mialam czasu, a teraz - roszę bardzo, masz nową czytelniczkę ;D / @biebsiuryx
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń