Budząc
się z przyjemnego snu, dostrzegłam na swojej talii czyjeś ramię. Chciałam
krzyczeć, gdy usłyszałam cichy pomruk. I wtedy wszystko wróciło. Mój wczorajszy
strach. Przerażenie. Skoki temperatury i drgawki. Musiałam poprosić kogoś o
pomoc, a pierwszą osobą, która wpadła mi do głowy był Justin. Obróciłam
delikatnie głowę, widząc, że chłopak już się obudził.
- Cześć – wydusiłam z siebie, wpatrując się w jego karmelowe oczy. Uśmiechnął się i zrobił coś, czym mnie totalnie zaskoczył – odsunął się nagle, prawie spadając z łóżka.
- Hej – odpowiedział speszony, patrząc się na mnie jakby… niepewnie?
- Dziękuję, że przyszedłeś. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła – stwierdziłam odważnie, przysuwając się do jego ciała. Chciałam złożyć na jego policzku pocałunek, jednak on wstał. Czułam się zupełnie zdezorientowana.
- Wszystko okej? – Spytałam, podciągając pościel aż pod brodę.
- Jak ci się spało? – Odpowiedział pytaniem, nie mrugając.
- Cudownie, naprawdę. Śnił mi się nawet Jam… - przerwałam, widząc jego grymas. Dotarło do mnie, że na pewno nic nie jest dobrze.
Bez słowa wstałam z łóżka i stanęłam przy szatynie. Chłopak wpatrywał się w moje ciało, które ubrane było jedynie w za dużą koszulkę i krótkie szorty. Przeszłam obok, kierując się w stronę okna. Niebo po wczorajszej burzy, było dzisiaj zaskakująco czyste. Słońce wisiało na horyzoncie, rozjaśniając krajobraz.
- Czy to dzisiaj? – Usłyszałam niski, zachrypnięty głos Justin’a.
- Co? – Spojrzałam na niego, spostrzegając, że spał ze mną w ubraniach. Kurczę.
- Chcesz dzisiaj zobaczyć James’a? – Spytał i podszedł do mnie, wpatrując się w miasto za szybą. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Z jednej strony bardzo za nim tęskniłam, jednak z drugiej bałam się naszego spotkania.
- Tak, marzę o tym. – Nagięłam trochę prawdę, tak wiem.
- Ja już pójdę – swoją dłonią przeczesał włosy, ciągnąc za końcówki.
- Okej – to jedyne, co udało mi się w tamtej chwili wydusić.
- O której przyjść? – Zapytał jakby mimochodem, idąc do drzwi. Milczałam, nie wiedząc, o co mu chodzi. Spróbował raz jeszcze:
- Podwiozę cię do James’a.
- Chcesz mnie tam zawieść? – W tamtej chwili była zupełnie zaskoczona. Przyszło mi nawet do głowy, że zaraz ktoś wyskoczy z łazienki i krzyknie „mamy cię!”.
- Tak, tak myślę. Jestem ci to winieni po ostatnich przygodach – oparł się plecami o drzwi, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. Zauważyłam pod jego oczami sine półkola, które były oznaką niewyspania.
- Czy ja coś zrobiłam? – Ruszyłam w jego stronę, bojąc się odpowiedzi.
- Ty? Nie. To ja sobie za dużo wyobrażałem – drugą połowę zdania wypowiedział szeptem, jakby nie chciał, żebym go usłyszałam.
- Widzę, że coś jest nie tak – stanęłam o krok od niego i położyłam dłonie na jego ramionach.
- Przestań – powiedział przez zęby, unikając mojego wzroku. Nie zwracałam uwagi na jego irracjonalny sprzeciw i po prostu go przytuliłam. Na początku czułam się jakbym przytulała manekina, jednak po chwili Justin objął moją talię i przysunął się. Ciepło jego ciała zawładnęło moim umysłem i sercem. Po raz kolejny mogłam poczuć męskie perfumy szatyna.
Staliśmy tak kilka minut, nie odzywając się do siebie.
- Muszę iść – Justin szepnął mi do ucha, na co od razu wypuściłam go ze swojego uścisku.
- Proszę – szepnęłam, patrząc się w jego oczy. – Powiedz mi…
- To nie jest dobry moment na taką rozmowę – zaakcentował dwa ostatnie słowa i złapał klamkę. Po chwili już go nie było, a ja znów zostałam sama. Zagubiona. Z milionem pytań w głowie ruszyłam do łazienki.
Wchodząc do sypialni spojrzałam na ekran telefonu. Dziesiąta. Pośpiesznie wyjęłam ubrania, w których miałam zamiar wyjść. Czułam się dziwnie. Byłam bardziej przerażona niż szczęśliwa, a powinno być odwrotnie. Najbardziej stresowałam się reakcją James’a. W momencie, kiedy zakładałam na siebie skórzana kurteczkę, usłyszałam pukanie. Pośpiesznie zabrałam z szafki komórkę i pobiegłam do drzwi. Justin ubrany był w czarny bezrękawnik, sweter i skórzane spodnie. Uśmiechnął się, gdy nasze oczy się spotkały. Zamknęłam drzwi, a chłopak wziął mnie pod rękę. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Atmosfera, która panowała miedzy nami rano była niekomfortowa, a teraz bałam się, że szatyn wybuchnie i znów zrobi się niekulturalny.
- Więc gdzie? – Spytał, gdy oboje usiedliśmy na fotelach w jego samochodzie.
- Hotel Roosevelt’a, w Hollywood – zaczęłam się nerwowo kręcić, próbując opanować dziwne motylki w brzuchu. Gdy ruszyliśmy, zamknęłam oczy próbując poukładać sobie wszystko.
- Dasz sobie radę – usłyszałam. Rozchyliłam powieki i spojrzałam na chłopaka, który zdjął jedną dłoń z kierownicy i po chwili położył ją na moim kolanie. Chciał mi pomóc? Nie wyszło.
- Justin ja po prostu boję się, że kiedy on mnie zobaczy… Ugh, po prostu ucieknie czy coś. - Wydusiłam w końcu.
- Jeżeli by tak zrobił to jest idiotą. Nie przejmuj się. Wszystko pójdzie dobrze, a już niedługo wrócicie razem do domu – stwierdził, uśmiechając się do mnie, ale ja wiedziałam, że coś jest nie tak. To nie był ten sam uśmiech, co kiedyś. Wyczuć można było w nim dozę fałszywości…? Spojrzałam w lusterko nad moim miejscem i poprawiłam makijaż. Czułam na sobie wzrok chłopaka, ale nie przejmowałam się tym. W mojej głowie huczało od napływu adrenaliny.
Ruch na mieście ku mojemu zaskoczeniu był ogromny. Jechaliśmy od pół godziny, kiedy w końcu znaleźliśmy się w dzielnicy Hollywood. Odpięłam pas, który mnie uwierał i otworzyłam okno. Potrzebowałam świeżego powietrza, by ostudzić emocje. Miałam wielki mętlik w głowie, którego nie potrafiłam ujarzmić. Nerwowo zagryzałam wnętrze policzka, skupiając swój wzrok na ludziach za oknem.
Po kilkunastu minutach zauważyłam wielki biały budynek, nad którego dachem widniał napis „Roosevelt’s hotel”. Poczułam jak osuwam się w głąb fotela, a rumieniec pali moje policzki. Spojrzałam przed siebie i wtedy zachłysnęłam się powietrzem widząc obściskującą się parę, wychodzącą przez obrotowe drzwi. Odruchowo złapałam kolano Justina, chcąc by się zatrzymał. Zwolnił i prowadzony moim wzrokiem również spojrzał na dwójkę. James obejmował szczupłą blondynkę, a ona łapczywie wpijała się w jego usta. Czułam jak z twarzy odchodzą mi wszystkie kolory, a w płucach powoli brakuje powietrza.
- Zatrzymaj się – szepnęłam. – To James, to on – stwierdziłam cicho, a w moim głosie można było wyczuć panikę. Mimo, że chłopak nie zaparkował ja sięgnęłam po klamkę z zamiarem wyskoczenia z pojazdu, jednak zostało mi to uniemożliwione. Szatyn widząc, co mam zamiar zrobić, pośpiesznie zablokował drzwi i bezczelnie przyśpieszył. W tamtym momencie myślałam, że stroi sobie ze mnie żarty. Nie odrywałam wzroku od pary, dopóki nie zniknęli mi z oczu. I wtedy zaczęłam.
- Co ty kurwa zrobiłeś?! – Krzyknęłam z frustracją. Nie odezwał się, więc odruchowo trąciłam jego ramię, przez co wpadliśmy w poślizg. Przestraszyłam się okrutnie, ale na szczęście Justin w ostatnim momencie z piskiem opon zahamował, stając kilka centymetrów od słupa. Odwrócił wzrok w moją stronę, a ja znieruchomiałam. Jeżeli sądziłam, że kiedykolwiek wcześniej był na mnie wściekły to teraz obudził się w nim potwór.
- Czy ty kiedykolwiek myślisz?! – Krzyknął, a ja skuliłam się w sobie. Byłam zestresowana, wkurzona i przerażona w tym samym momencie. Do głowy wpadła mi myśl, że szatyn chce mnie uderzyć, ale pośpiesznie wyrzuciłam ją. Skupiłam się na jego słowach.
- Jak chcesz idź tam i zrób z siebie idiotkę!
- O czym ty mówisz? – Spytałam, szepcząc. Nie chciałam słyszeć odpowiedzi. Bałam się prawdy, którą mogłam usłyszeć tylko od niego.
- Jaki miałaś pomysł? Rzucisz mu się na szyję, powiesz, że go kochasz i co? Sądzisz, że od tak zostawi tamtą – wskazał dłonią za siebie. – Dla takiego kogoś jak ty, tak?
- O czym ty mówisz? – Wiedziałam. Z moich oczu wypłynęły łzy. Nienawidziłam okazywać emocji, niestety przez moją wrażliwość zdarzało się to często. Nie odpowiedział mi, po prostu odpalił samochód i ruszył.
- Co do kurwy nędzy miałeś na myśli?! – Wrzasnęłam, dławiąc się łzami.
- Jesteś ślepa czy głupia? A może to i to? – Zaśmiał się, zakręcając w jedną z ulic.
- Sądziłem, że masz trochę oleju w głowie, ale najwyraźniej pomyliłem się. Tracisz tylko czas, myśląc, że James do ciebie wróci – w jego słowach można było wyczuć jad, który zaczął wypełniać moje żyły. Nie miałam pojęcia, że on…
- Zatrzymaj się – warknęłam, ocierając twarz. Chciałam wyskoczyć z samochodu. – Zatrzymaj to jebane auto, albo spowoduję wypadek – stwierdziłam, łapiąc jego umięśnione ramię. Ku mojemu zaskoczeniu zahamował, cały czas milcząc. Nawet na mnie nie spojrzał. Stając na chodniku zauważyłam, że w ręce trzymał telefon, pośpiesznie pisząc SMS’a. Wściekła kopnęłam jego oponę i ruszyłam przed siebie. Ku mojej uldze odjechał. Kutas. Wyjęłam swoją komórkę i wezwałam taksówkę. Czułam się zagubiona. Co się właśnie wydarzyło? Dlaczego Justin zaoferował mi swoją pomoc, a kiedy już zobaczyliśmy James’a, on uniemożliwił mi spotkanie? Czy ja o czymś nie wiem? Jego słowa pałętały się w mojej głowie, przebijając tym samym serce. Co jeżeli on ma rację? A jeśli naprawdę jestem za brzydka, by konkurować z Megan? Przecież tak naprawdę nie mam mu nic do zaoferowania. Czy to wszystko ma sens? Może mój wyjazd był zwykłą głupotą? Po chwili nadjechała taksówka, do której mozolnie wsiadłam. W drodze powrotnej mogłam bez skrępowania napawać się widokami za oknem. Przestałam płakać, zagłębiona we własnych myślach. Jak James zareagowałby gdybym podeszła do niego wtedy przed hotelem? Czyżby Justin miał rację? Jeżeli tak to jest tylko jedno wyjście z tej całej sytuacji.
Wracam do domu.
- Cześć – wydusiłam z siebie, wpatrując się w jego karmelowe oczy. Uśmiechnął się i zrobił coś, czym mnie totalnie zaskoczył – odsunął się nagle, prawie spadając z łóżka.
- Hej – odpowiedział speszony, patrząc się na mnie jakby… niepewnie?
- Dziękuję, że przyszedłeś. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła – stwierdziłam odważnie, przysuwając się do jego ciała. Chciałam złożyć na jego policzku pocałunek, jednak on wstał. Czułam się zupełnie zdezorientowana.
- Wszystko okej? – Spytałam, podciągając pościel aż pod brodę.
- Jak ci się spało? – Odpowiedział pytaniem, nie mrugając.
- Cudownie, naprawdę. Śnił mi się nawet Jam… - przerwałam, widząc jego grymas. Dotarło do mnie, że na pewno nic nie jest dobrze.
Bez słowa wstałam z łóżka i stanęłam przy szatynie. Chłopak wpatrywał się w moje ciało, które ubrane było jedynie w za dużą koszulkę i krótkie szorty. Przeszłam obok, kierując się w stronę okna. Niebo po wczorajszej burzy, było dzisiaj zaskakująco czyste. Słońce wisiało na horyzoncie, rozjaśniając krajobraz.
- Czy to dzisiaj? – Usłyszałam niski, zachrypnięty głos Justin’a.
- Co? – Spojrzałam na niego, spostrzegając, że spał ze mną w ubraniach. Kurczę.
- Chcesz dzisiaj zobaczyć James’a? – Spytał i podszedł do mnie, wpatrując się w miasto za szybą. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Z jednej strony bardzo za nim tęskniłam, jednak z drugiej bałam się naszego spotkania.
- Tak, marzę o tym. – Nagięłam trochę prawdę, tak wiem.
- Ja już pójdę – swoją dłonią przeczesał włosy, ciągnąc za końcówki.
- Okej – to jedyne, co udało mi się w tamtej chwili wydusić.
- O której przyjść? – Zapytał jakby mimochodem, idąc do drzwi. Milczałam, nie wiedząc, o co mu chodzi. Spróbował raz jeszcze:
- Podwiozę cię do James’a.
- Chcesz mnie tam zawieść? – W tamtej chwili była zupełnie zaskoczona. Przyszło mi nawet do głowy, że zaraz ktoś wyskoczy z łazienki i krzyknie „mamy cię!”.
- Tak, tak myślę. Jestem ci to winieni po ostatnich przygodach – oparł się plecami o drzwi, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. Zauważyłam pod jego oczami sine półkola, które były oznaką niewyspania.
- Czy ja coś zrobiłam? – Ruszyłam w jego stronę, bojąc się odpowiedzi.
- Ty? Nie. To ja sobie za dużo wyobrażałem – drugą połowę zdania wypowiedział szeptem, jakby nie chciał, żebym go usłyszałam.
- Widzę, że coś jest nie tak – stanęłam o krok od niego i położyłam dłonie na jego ramionach.
- Przestań – powiedział przez zęby, unikając mojego wzroku. Nie zwracałam uwagi na jego irracjonalny sprzeciw i po prostu go przytuliłam. Na początku czułam się jakbym przytulała manekina, jednak po chwili Justin objął moją talię i przysunął się. Ciepło jego ciała zawładnęło moim umysłem i sercem. Po raz kolejny mogłam poczuć męskie perfumy szatyna.
Staliśmy tak kilka minut, nie odzywając się do siebie.
- Muszę iść – Justin szepnął mi do ucha, na co od razu wypuściłam go ze swojego uścisku.
- Proszę – szepnęłam, patrząc się w jego oczy. – Powiedz mi…
- To nie jest dobry moment na taką rozmowę – zaakcentował dwa ostatnie słowa i złapał klamkę. Po chwili już go nie było, a ja znów zostałam sama. Zagubiona. Z milionem pytań w głowie ruszyłam do łazienki.
Wchodząc do sypialni spojrzałam na ekran telefonu. Dziesiąta. Pośpiesznie wyjęłam ubrania, w których miałam zamiar wyjść. Czułam się dziwnie. Byłam bardziej przerażona niż szczęśliwa, a powinno być odwrotnie. Najbardziej stresowałam się reakcją James’a. W momencie, kiedy zakładałam na siebie skórzana kurteczkę, usłyszałam pukanie. Pośpiesznie zabrałam z szafki komórkę i pobiegłam do drzwi. Justin ubrany był w czarny bezrękawnik, sweter i skórzane spodnie. Uśmiechnął się, gdy nasze oczy się spotkały. Zamknęłam drzwi, a chłopak wziął mnie pod rękę. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Atmosfera, która panowała miedzy nami rano była niekomfortowa, a teraz bałam się, że szatyn wybuchnie i znów zrobi się niekulturalny.
- Więc gdzie? – Spytał, gdy oboje usiedliśmy na fotelach w jego samochodzie.
- Hotel Roosevelt’a, w Hollywood – zaczęłam się nerwowo kręcić, próbując opanować dziwne motylki w brzuchu. Gdy ruszyliśmy, zamknęłam oczy próbując poukładać sobie wszystko.
- Dasz sobie radę – usłyszałam. Rozchyliłam powieki i spojrzałam na chłopaka, który zdjął jedną dłoń z kierownicy i po chwili położył ją na moim kolanie. Chciał mi pomóc? Nie wyszło.
- Justin ja po prostu boję się, że kiedy on mnie zobaczy… Ugh, po prostu ucieknie czy coś. - Wydusiłam w końcu.
- Jeżeli by tak zrobił to jest idiotą. Nie przejmuj się. Wszystko pójdzie dobrze, a już niedługo wrócicie razem do domu – stwierdził, uśmiechając się do mnie, ale ja wiedziałam, że coś jest nie tak. To nie był ten sam uśmiech, co kiedyś. Wyczuć można było w nim dozę fałszywości…? Spojrzałam w lusterko nad moim miejscem i poprawiłam makijaż. Czułam na sobie wzrok chłopaka, ale nie przejmowałam się tym. W mojej głowie huczało od napływu adrenaliny.
Ruch na mieście ku mojemu zaskoczeniu był ogromny. Jechaliśmy od pół godziny, kiedy w końcu znaleźliśmy się w dzielnicy Hollywood. Odpięłam pas, który mnie uwierał i otworzyłam okno. Potrzebowałam świeżego powietrza, by ostudzić emocje. Miałam wielki mętlik w głowie, którego nie potrafiłam ujarzmić. Nerwowo zagryzałam wnętrze policzka, skupiając swój wzrok na ludziach za oknem.
Po kilkunastu minutach zauważyłam wielki biały budynek, nad którego dachem widniał napis „Roosevelt’s hotel”. Poczułam jak osuwam się w głąb fotela, a rumieniec pali moje policzki. Spojrzałam przed siebie i wtedy zachłysnęłam się powietrzem widząc obściskującą się parę, wychodzącą przez obrotowe drzwi. Odruchowo złapałam kolano Justina, chcąc by się zatrzymał. Zwolnił i prowadzony moim wzrokiem również spojrzał na dwójkę. James obejmował szczupłą blondynkę, a ona łapczywie wpijała się w jego usta. Czułam jak z twarzy odchodzą mi wszystkie kolory, a w płucach powoli brakuje powietrza.
- Zatrzymaj się – szepnęłam. – To James, to on – stwierdziłam cicho, a w moim głosie można było wyczuć panikę. Mimo, że chłopak nie zaparkował ja sięgnęłam po klamkę z zamiarem wyskoczenia z pojazdu, jednak zostało mi to uniemożliwione. Szatyn widząc, co mam zamiar zrobić, pośpiesznie zablokował drzwi i bezczelnie przyśpieszył. W tamtym momencie myślałam, że stroi sobie ze mnie żarty. Nie odrywałam wzroku od pary, dopóki nie zniknęli mi z oczu. I wtedy zaczęłam.
- Co ty kurwa zrobiłeś?! – Krzyknęłam z frustracją. Nie odezwał się, więc odruchowo trąciłam jego ramię, przez co wpadliśmy w poślizg. Przestraszyłam się okrutnie, ale na szczęście Justin w ostatnim momencie z piskiem opon zahamował, stając kilka centymetrów od słupa. Odwrócił wzrok w moją stronę, a ja znieruchomiałam. Jeżeli sądziłam, że kiedykolwiek wcześniej był na mnie wściekły to teraz obudził się w nim potwór.
- Czy ty kiedykolwiek myślisz?! – Krzyknął, a ja skuliłam się w sobie. Byłam zestresowana, wkurzona i przerażona w tym samym momencie. Do głowy wpadła mi myśl, że szatyn chce mnie uderzyć, ale pośpiesznie wyrzuciłam ją. Skupiłam się na jego słowach.
- Jak chcesz idź tam i zrób z siebie idiotkę!
- O czym ty mówisz? – Spytałam, szepcząc. Nie chciałam słyszeć odpowiedzi. Bałam się prawdy, którą mogłam usłyszeć tylko od niego.
- Jaki miałaś pomysł? Rzucisz mu się na szyję, powiesz, że go kochasz i co? Sądzisz, że od tak zostawi tamtą – wskazał dłonią za siebie. – Dla takiego kogoś jak ty, tak?
- O czym ty mówisz? – Wiedziałam. Z moich oczu wypłynęły łzy. Nienawidziłam okazywać emocji, niestety przez moją wrażliwość zdarzało się to często. Nie odpowiedział mi, po prostu odpalił samochód i ruszył.
- Co do kurwy nędzy miałeś na myśli?! – Wrzasnęłam, dławiąc się łzami.
- Jesteś ślepa czy głupia? A może to i to? – Zaśmiał się, zakręcając w jedną z ulic.
- Sądziłem, że masz trochę oleju w głowie, ale najwyraźniej pomyliłem się. Tracisz tylko czas, myśląc, że James do ciebie wróci – w jego słowach można było wyczuć jad, który zaczął wypełniać moje żyły. Nie miałam pojęcia, że on…
- Zatrzymaj się – warknęłam, ocierając twarz. Chciałam wyskoczyć z samochodu. – Zatrzymaj to jebane auto, albo spowoduję wypadek – stwierdziłam, łapiąc jego umięśnione ramię. Ku mojemu zaskoczeniu zahamował, cały czas milcząc. Nawet na mnie nie spojrzał. Stając na chodniku zauważyłam, że w ręce trzymał telefon, pośpiesznie pisząc SMS’a. Wściekła kopnęłam jego oponę i ruszyłam przed siebie. Ku mojej uldze odjechał. Kutas. Wyjęłam swoją komórkę i wezwałam taksówkę. Czułam się zagubiona. Co się właśnie wydarzyło? Dlaczego Justin zaoferował mi swoją pomoc, a kiedy już zobaczyliśmy James’a, on uniemożliwił mi spotkanie? Czy ja o czymś nie wiem? Jego słowa pałętały się w mojej głowie, przebijając tym samym serce. Co jeżeli on ma rację? A jeśli naprawdę jestem za brzydka, by konkurować z Megan? Przecież tak naprawdę nie mam mu nic do zaoferowania. Czy to wszystko ma sens? Może mój wyjazd był zwykłą głupotą? Po chwili nadjechała taksówka, do której mozolnie wsiadłam. W drodze powrotnej mogłam bez skrępowania napawać się widokami za oknem. Przestałam płakać, zagłębiona we własnych myślach. Jak James zareagowałby gdybym podeszła do niego wtedy przed hotelem? Czyżby Justin miał rację? Jeżeli tak to jest tylko jedno wyjście z tej całej sytuacji.
Wracam do domu.
W hotelu zamówiłam obiad do pokoju, by móc zjeść go w spokoju i ciszy. Zanim moje zamówienie będzie gotowe, miałam dużo czasu, więc zaczęłam zbierać swoje rozwalone rzeczy i układać je obok walizki. Zdecydowałam. Nie mam, czego tutaj szukać. Przejrzałam w końcu na oczy jak to wszystko wygląda.
Po pół godzinnym spacerze w apartamencie usłyszałam pukanie. Otworzyłam drzwi i zabrałam z rąk kelnera tacę. Odłożyłam danie na stolik i usiadłam na kanapie. Czułam się otumaniona i słaba. Psychiczna strata James’a działała niczym pasożyt, wysysając ze mnie ostatki szczęścia. Kolejne kęsy sałatki Cezara przewijały się przez mój przełyk, nie dając mi żadnej przyjemności. Upiłam łyk wody niegazowanej, zaspokajając swój głód i pragnienie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, próbując namierzyć rzeczy, które jeszcze będę musiała pozbierać.
Weszłam do łazienki, z której zabrałam już wszystkie moje przedmioty. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Moje oczy skrywały w sobie dziwny blask, którego nigdy wcześniej u siebie nie zauważyłam. Mimo wszelkich starań nie potrafiłam się uśmiechnąć. Kąciki ust wydawały się nazbyt ciężkie, odmawiając zmienienia pozycji.
Wróciłam do sypialni i usiadłam na podłodze, przy torbie. Zaczęłam składać swoje ubrania, starając się wszystko zmieścić. Po kilku minutach znów usłyszałam jak ktoś puka do pokoju. Czyżby kelner wrócił po tacę? Klepnęłam się w uda i z westchnięciem wstałam, zmierzając do drzwi. Otworzyłam je z rozmachem, chcąc wpuścić obsługę do środka. Niestety nie był to nikt z pracowników hotelu. Justin nie mówiąc nic wszedł do mojego apartamentu i złapał mój nadgarstek. Oszołomiona i zdenerwowana stanęłam naprzeciwko niego, kiedy on zamknął drzwi. Popchnął moje ciało, które natrafiło na ścianę. Wstrzymałam oddech, czując jego zapach. Chciałam go odepchnąć, ale złapał moje dłonie i przytrzymał je nad głową.
- Przepraszam – usłyszałam jego zachrypnięty głos, a na moim karku włoski stanęły dęba. – Nie chciałem, naprawdę – w jego tonie można było poczuć ból.
- Justin – powiedziałam i od razu pożałowałam, że się odezwałam. Jego imię wydostało się z moich ust w postaci jęku. Poczułam jak chłopak jeszcze bardziej na mnie napiera, a jego pulchne usta wylądowały na mojej szyi. Czując ruch warg chłopaka cała się spięłam, nie wiedząc, co zrobić. Postępowanie Justin'a było mylące, szczególnie teraz, kiedy wpadł do mojego apartamentu i rzucił się na mnie, przepraszając. Jego dłonie uwolniły moje ramiona i zaczęły masować boki. Nie chciałam tego. A może i tak? Ale to nie miało żadnego znaczenia. Odepchnęłam go od siebie, czując przypływ energii.
Z moich oczu natychmiast wyciekły łzy. Uciekłam z uścisku szatyna, stając przodem do okna, wpatrując się w miasto, z którego miałam zamiar niedługo wyjechać.
- Co to? – Usłyszałam za sobą. Jego ton wyrażał zaskoczenie, a kiedy na niego spojrzałam, widziałam, że wpatruje się w walizkę.
- A na co wygląda? – Szepnęłam, ocierając łzy. – Wyjeżdżam – chciałam się uśmiechnąć, jednak wyszedł mi grymas. Szatyn utkwił spojrzenie w swoich butach.
- Ja nie chciałem… - zaczął.
- To już nieważne. Miałeś rację. To wszystko było bez sensu. Już nie mam, dla kogo tutaj siedzieć, więc wracam do siebie. Zacznę żyć na nowo i spróbuję zapomnieć o James’ie.
- Kate, ale…
- Justin przestań – jęknęłam rozpaczliwie.
- Daj mi coś powiedzieć, okej? I później możesz sobie wyjeżdżać, oczywiście, jeżeli nadal będziesz tego chciała. To co powiedziałem w samochodzie to po części prawda – na jego słowa zgromiłam go wzrokiem i już otwierałam buzie, by coś powiedzieć.
- Nie przerywaj mi. Spieprzyłem, wiem to. Nie chciałem, żeby to wszystko tak zabrzmiało. Mówiąc, że nie masz szans z tamtą blondynką, nie miałem na myśli tego, że jesteś gorsza. Jestem facetem i po części rozumiem James’a.
- Ahh, czyli wiesz, dlaczego mnie zostawił, tak? – Warknęłam przez zęby. – Starasz się być jeszcze bardziej bezczelny i na koniec mi dopiec, co?
- Nie! – Krzyknął zdenerwowany. – On po prostu potrzebował… czegoś nowego.
- Czegoś nowego?
- Znudziłaś mu się, po prostu…
- To wszystko, co masz mi do powiedzenia? Bo jeżeli tak to możesz już iść – usiadłam na skraju łóżka, a moje ciało drżało.
- Czyli się poddajesz, tak? I to jest ta cała miłość?
- Nic kurwa nie wiesz, dobra? To, że kocham go całym swoim sercem to jedno, a to, że on mnie zostawił to druga sprawa.
- Czyli odpuszczasz? – Spojrzał na mnie, a po chwili ruszył w moją stronę. Czułam jego obecność, mając opuszczoną głowę i wzrok utkwiony w swoich palcach.
- A mam jakieś inne wyjście? – Spytałam cicho, jakby do siebie, wiedząc, że mnie usłyszy.
- Masz – odezwał się odważnie, a ja od razu na niego spojrzałam. Uśmiechał się do mnie znacząco.
- Tak? - Zaśmiałam się sarkastycznie. – No dalej, oświeć mnie – rzuciłam, podnosząc się i stając naprzeciwko. Justin zbliżył się do mnie maksymalnie. Mogłam poczuć jego ciepły, miętowy oddech. Nachylił się w moją stronę.
- Musisz się zmienić, a ja ci w tym pomogę – szepnął wprost do mojego ucha i zupełnie „przypadkowo” przygryzł jego płatek.
~*~
Akcja się rozkręca, jak już pewnie zauważyliście.
Nie wiem co sądzę o tym rozdziale,
wydaje mi się taki... nijaki.
Ale ostateczną ocenę pozostawiam wam.
Do kolejnego, ściskam. ♥
~*~
Nie wiem co sądzę o tym rozdziale,
wydaje mi się taki... nijaki.
Ale ostateczną ocenę pozostawiam wam.
Do kolejnego, ściskam. ♥
~*~
Miałam dodać rozdział jutro,
ale od rana nie będzie mnie w domu,
ale od rana nie będzie mnie w domu,
więc postanowiłam wrzucić już dzisiaj,
mimo że nie ma 10 tysięcy wyświetleń. ;)
mimo że nie ma 10 tysięcy wyświetleń. ;)
świetny! <3
OdpowiedzUsuńświetne! <3 czekam na kolejny rozdział @believeinmeduke ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny! Kiedy następny rozdział? <3
OdpowiedzUsuńŚwietny ahasshskshsvssj jak zawsze czekam na nn /@KlaudiaSwaggg
OdpowiedzUsuńJejku cudowne ! MILEY-KATE ZMIENI WLOSY NA KROTKO ? @WHITE_DOVE69
OdpowiedzUsuńOby nie:)
UsuńNie, ta zmiana będzie raczej dotyczyła zachowania i ubioru. Nie chcę ścinać włosów Miley. :)
UsuńOmg skokdvsjsdBdnsns wspaniały! Czekam na nn <3 @_bizzleismine_
OdpowiedzUsuńświetny rozdział,miałam dreszcze czytając ten rozdział,jesteś świetna.Do następnego <3
OdpowiedzUsuńświetne <3 kiedy kolejna część.? / ask.fm/KarolinaGrzeskow
OdpowiedzUsuńświetny :)
OdpowiedzUsuńhah narawde świietny rozdział ciekawe co będzie dalej ale tego dowiemy się w kolejnych rozdziałach >>czekamy na nowe ale tez rozumiem ze masz także swoje zycie prywatne :* i jeszcze raz naprawdę świetny rozdział <333
OdpowiedzUsuńMusisz się zmienić, a ja ci w tym pomogę duihasuochbisahcxiousahcx czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba ta cała fabuła tego, świetnie!♥ :)
OdpowiedzUsuńJustin w środku rozdziału <<<<
OdpowiedzUsuńkońcówka >>>>>
asdfghjkl
@bizzlethis
cudowny rozdział! mam nadzieję, że Kate się zgodzi na "pomoc" Justina, ciekawe jak to będzie wyglądało, haha. no cóż, jak zawsze nie zawiodłaś mnie rozdziałem i czekam na kolejny! <3
OdpowiedzUsuńJeju genialny ! :D Miałam dreszcze jak to czytałam ;* Jesteś świetna ! <3
OdpowiedzUsuńWięc teraz Miley będzie niegrzeczna dziewczynką? Hm, jestem cholernie ciekawa jak daleko się posunie Justin :))
OdpowiedzUsuńEj jak ona zapytała się czy ma jakieś inne wyjście, a on powiedział, że ma to już myślałam że jej powie, że mu się podaba czy coś, a tu tak mnie zaskoczył xdd
love-is-hard-baby.blogspot.com
Pewnie Kate zrobi z siebie zimną sukę. Albo podszyje się pod całkowicie inną dziewczynę. Ale dlaczego mam wrażenie, że James ma coś wspólnego z Justinem? Cały czas, kiedy tylko czytam Twój rozdział, pojawia mi się ten pomysł. Zupełnie nie wiem dlaczego. No cóż, teraz dane jest mi tylko czekać z niecierpliwością na kolejny rozdział i dodać Cię do zakładki "czytam i polecam" na mojego bloga www.love-choice.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDużej, dużej, dużej, ogromnej weny Ci życzę, Kochana! ;*
Nie rozumiem zachowania Justina, mam nadzieję, że coś wyjaśnisz w następnych rozdziałach bo jak na razie jest bipolarny.
OdpowiedzUsuńCzekam na rozwój akcji, pisz tak świetnie dalej! ;)
tak bardzo szkoda mi Kate..
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie mydamndreams.blogspot.com
o boże, zakochałam się w tym ff, ajfaikodala, czekam na kolejne rozdziały!
OdpowiedzUsuńsuper ;)
OdpowiedzUsuńC u d o
OdpowiedzUsuńPRZEPRASZAM ŻE NIE SKOMENTOWAŁAM WCZEŚNIEJ ALE NIE DAŁAM RADY :(
OdpowiedzUsuńCUDNY JAK ZAWSZE CZEKAM NA NASTĘPNY <3
ZAWALISTY ♥
OdpowiedzUsuńwydaje mi sie ze plan Justina bedzie taki ze on bedzie jej "chlopakiem" zeby wzbudzic zazdrosc u Jamesa <3 ja chce JATE <3 (justin i kate) tak ich nazwalam XD dzisiaj znalazlam teojego bloga i juz go pokochalam <3
OdpowiedzUsuńJak ja kocham wasze spekulacje, aniołeczki. ♥
Usuńkochamkochamkocham
OdpowiedzUsuńjestem tu pierwszy raz, ale na pewno nie ostatni<3 następny proszę<3
OdpowiedzUsuńjejuuu <333 cudnie jest!!!
OdpowiedzUsuń@misztalinka
Zajebiste! Mega, mega, mega ! *.*
OdpowiedzUsuńGenialny <333
OdpowiedzUsuńkocham kocham kocham<3/kasia<3
OdpowiedzUsuńbosskiiee *.*
OdpowiedzUsuńo jezu hbshsbabdshjwnejw jak on ją całował po szyi to takie *.*
OdpowiedzUsuń