Od autorki: Jeśli nadal tu jesteś, razem ze mną i Jate, to wiedz, że cię bardzo mocno kocham. Jesteście dla mnie mega ważni, nigdy o tym nie zapomnijcie.
I proszę każdego z was, jeśli macie twittera to dodajcie chociaż jednego tweeta polecając YPOM (najlepiej tagując #ypomPL i dodając link, postarajmy się razem, by było nas tutaj trochę więcej! :))
Ano i kolejny rozdział powinien pojawić się kiedy stuknie na blogu 200 tysięcy wyświetleń! :) (Jeszcze za wcześnie, ale tak cholernie wam dziękuję za to, że zabrnęliśmy wspólnie tak daleko!)
I proszę każdego z was, jeśli macie twittera to dodajcie chociaż jednego tweeta polecając YPOM (najlepiej tagując #ypomPL i dodając link, postarajmy się razem, by było nas tutaj trochę więcej! :))
Ano i kolejny rozdział powinien pojawić się kiedy stuknie na blogu 200 tysięcy wyświetleń! :) (Jeszcze za wcześnie, ale tak cholernie wam dziękuję za to, że zabrnęliśmy wspólnie tak daleko!)
~*~
PODKŁAD KLIK (puszczajcie sobie przez cały rozdział)
- Jesteśmy na miejscu, księżniczko – szepnął do mojego ucha, wręczając taksówkarzowi pieniądze. Rozchyliłam szerzej powieki, starając się nie zasnąć po raz kolejny. Nie udało mi się. Zanim straciłam świadomość, poczułam jak Justin bierze mnie na ręce i wyciąga z pojazdu.
PODKŁAD KLIK (puszczajcie sobie przez cały rozdział)
Kate’s POV:
-
Zimno ci? – Spytał Justin, ściskając mnie mocniej. Spojrzałam na niego,
delikatnie obracając głowę.
- Nie – odpowiedziałam szeptem.
– Jest idealnie. – Na jego gorącym policzku złożyłam słodki pocałunek przez
cały czas napawając się godzinami spędzonymi wspólnie z nim. W tak krótkim
czasie stał się dla mnie wszystkim.
Nic więcej się nie liczyło.
Tylko my.
- Dziękuję – powiedziałam,
siadając na kolanach szatyna.
- Za co? – Spytał, sunąc
dłonią po mojej kości policzkowej.
- Za wszystko – stwierdziłam bez
zawahania. Ujęłam rękoma twarz ukochanego i już po chwili nasze wargi połączyły
się. Drżałam, chcąc przekazać mu całą swoją miłość.
W chwili, gdy oderwaliśmy się
od siebie, a nasze spojrzenia spotkały się, wiedziałam, że zrozumiał.
*
- Chyba już powinniśmy wracać –
zachichotałam, wskazując głową na jaśniejące na horyzoncie niebo. Chłopak wolną
dłonią wyjął telefon, by sprawdzić godzinę.
- Kilka minut przed piątą. –
Nie zdziwiło mnie to, gdyż wiedziałam, że czas, który spędzamy razem mija dwa,
a nawet trzy razy szybciej niż normalnie.
Bawiąc się długimi palcami
Justina, chciałam przeciągnąć chwilę szczęścia. Widok ze szczytu wieżowca,
który rozpościerał się dookoła był piękny, nawet wtedy, kiedy zaczęło świtać.
-
Naprawdę chcesz wracać? – Spytał z kpiną, puszczając moją dłoń. Po chwili już stał.
-
Oczywiście, że nie – palnęłam żywo, przecierając dłonią zaspaną twarz. – Po prostu
potrzebuję snu, a tutaj nie mamy łóżka. – Posłałam mu mały, chytry uśmieszek.
Odpowiedział tym samym, pomagając mi wstać.
-
W takim razie czas wracać, mała – mówiąc to, objął mnie w talii. Skierowaliśmy
się razem w stronę wyjścia.
Nie potrafiłam zatrzymać
wypełzającego na moją twarz, ogromnego uśmiechu.
Szczerzyłam się na samo
wspomnienie całej tej romantycznej nocy.
*
- Jesteśmy na miejscu, księżniczko – szepnął do mojego ucha, wręczając taksówkarzowi pieniądze. Rozchyliłam szerzej powieki, starając się nie zasnąć po raz kolejny. Nie udało mi się. Zanim straciłam świadomość, poczułam jak Justin bierze mnie na ręce i wyciąga z pojazdu.
*
Przebudziłam się z bólem głowy, gdy coś, a raczej ktoś obok mnie zaczął się wiercić.
- Mmm – mruknęłam, chcąc
wrócić do krainy snów. Jednak to pragnienie nie wygrało ze stresem, gdy
zobaczyłam, że Justin wychodzi z łóżka.
- Gdzie idziesz? – Udało mi
się powiedzieć, przyciskając głowę do poduszki.
- Niedługo wrócę, a ty jeszcze
sobie śpij, jest dopiero dwunasta – mówiąc to, zaczął zbierać ubrania pozostawione
wcześniej na podłodze. Nie sprzeciwiałam się – zamknęłam oczy i już po chwili odpłynęłam
w kojącą ciemność.
Justin’s POV:
Szczerze powiedziawszy wolałem
zostać w łóżku razem z Kate, ale niestety, ważne sprawy wzywały. Wychodząc z domu
poczułem w kieszeni spodni wibracje. Kimberly. Odebrałem, czując dziwne ukłucie
gdzieś w środku.
- Tak? – Zacząłem, słysząc po
drugiej stronie ciszę.
- Cześć Justin – głos
dziewczyny drżał, dzięki czemu w sekundę wiedziałem dlaczego dzwoni.
- Co z Megan?
- Dlaczego sądzisz, że to w
jej sprawie dzwonię?
- Nie denerwuj mnie Kim, tylko
mów – zakomenderowałem, zatrzymując się na chodniku. Zaczęły trząść mi się
ręce.
- Musicie zostać w Chicago jak
najdłużej. Ona jeszcze nie odpuściła.
- Mów. Co. Zrobiła? –
Zaakcentowałem każde słowo oddzielnie, czując jak wrę.
- Zauważyłam ją w okolicy, więc poszłam za nią i… - westchnęła, a ja oczami wyobraźni widziałem jak
poprawia swoje blond włosy.
- I co do jasnej cholery?! –
Krzyknąłem, widząc nadjeżdżający pojazd.
- Chciała się włamać, ale
Katie ma najwyraźniej dobry zamek, bo idiotka wściekła się i dała sobie spokój. Chciała rozbić okno,
więc do niej podbiegłam. Rzuciłam się na nią, zaczęłyśmy się szarpać, ja skończyłam
z podbitym okiem, a ona uciekła. – Ostatnie zdanie wypowiedziała na jednym
oddechu, ale mimo to usłyszałem każde słowo.
- Kurwa mać – warknąłem,
ściskając telefon w dłoni. Całe szczęście, że samochód zatrzymał się, bo
wiedziałem, że w tych okolicznościach muszę trzymać nerwy na wodzy. Z rozmachem
wsiadłem do pojazdu, prawie krzycząc do kierowcy. Ruszyliśmy, a ja po nabraniu
powietrza do płuc przyłożyłem słuchawkę do ucha.
- Wszystko okej? – Zapytała od
razu, wiedząc jak szybko potrafię się zdenerwować.
- Jeśli uważasz, że chęć
rozwalenia wszystkiego dookoła jest okej, to tak. Wszystko w porządku.
- Justin…
- Nic lepiej nie mów, jakoś
sobie poradzę – po wypowiedzeniu tych słów rozłączyłem się. Ciśnienie skoczyło
mi w tamtej chwili najwyraźniej do maksimum. Sądziłem, że kiedy przebrniemy z
Kate przez to wszystko, co nas wcześniej spotkało będziemy wreszcie szczęśliwi.
Najwyraźniej myliłem się i to bardzo.
Wiedziałem, że będę tego
żałował, ale musiałem.
Mam nadzieję, że mi wybaczy.
*
Wysiadając przed wieżowcem
czułem się już lepiej. Emocje odrobinę opadły, przynajmniej na tyle, bym mógł
wejść do budynku i nie pozabijać tych, którzy mnie zdenerwują.
Przechodząc przez próg nie
miałem pojęcia jak przebiegnie nasza rozmowa ani co jej powiem, bo tak naprawdę
tliła się we mnie malutka nadzieja, że mieszkanie będzie puste. Jazda windą
okazała się szokująco szybka, ale było to pewnie jedynie złudzenie.
Przechodziłem kilka razy przez korytarz na odpowiednim piętrze, zastanawiając
się czy nie popełniam kolejnego ogromnego błędu.
Nie.
Muszę to zrobić.
I z tą myślą ruszyłem wprost
do mieszkania matki Kate.
*
Kate’s POV:
Gdy postanowiłam zwlec się z
łóżka było po trzynastej, a Justin nadal się nie pojawił. Skierowałam się do
kuchni, by zniwelować głód, który zakłócił mój sen. Cieszyłam się, bo służące
matki najwyraźniej zauważyły naszą obecność i w pełni wyposażyły lodówkę.
Siedząc na parapecie i
zajadając się płatkami, zaczęłam zastanawiać się, gdzie mógł w tej chwili być szatyn. W
nocy był taki czuły, wrażliwy. Nie sądziłam, że spędzimy tak przyjemnie czas
jedynie rozmawiając i wtulając się w siebie. Potrzebowałam chwili
bliskości, bo dzięki temu nie przejmowałam się problemami czyhającymi na nas w
Los Angeles. Nic mi nie groziło, dopóki Justin będzie przy mnie.
Uśmiechnęłam się,
przypominając sobie jego delikatny dotyk.
Miałam nadzieję, że wróci jak
najszybciej.
Odłożyłam miseczkę na blat.
Na
mojej twarzy pojawił się szczery, szeroki uśmiech.
Justin’s POV:
Matka
Kate prawie dostała zawału, gdy otworzyła przede mną drzwi. Na szybko
postarałem się ją uspokoić i wytłumaczyć moje zamiary, dzięki czemu, gdy na jej
twarzy pojawiło się chłodne spojrzenie wpuściła mnie do środka.
-
Więc jesteś chłopakiem Kate, tak? – Zagadnęła, wskazując na kanapę. Usiadłem,
posyłając jej uprzejmy uśmieszek.
-
Tak, tak. – Przytaknęłam, splatając nerwowo palce.
-
I przyszedłeś tutaj, bo? – Spytała, chyba bardziej zestresowana niż ja.
Odkaszlnąłem, zbierając wszystkie swoje siły.
-
Cóż, jaka ja jestem niemądra! Może chcesz się czegoś napić? Powinnam o to od
razu zapytać, przepraszam za moją niegościnność – nerwowy monolog kobiety prawie doprowadził
mnie do śmiechu, ale w porę się opamiętałem.
-
Nie trzeba, naprawdę. – Przeczesałem włosy dłonią, wreszcie porządkując myśli. –
Przyszedłem, bo już wszystko wiem. Katie wyjaśniła mi swoje wczorajsze
zachowanie i nienawiść, której jest pani celem – słowa, które wydostawały się z
moich ust tak naprawdę nie należały do mnie. Kierowała mną jakaś wewnętrzna
siła, napędzająca mój umysł oraz gardło. – I chciałbym dowiedzieć się, co dalej?
Zapadła między nami cisza, a
gdy chciałem znów zabrać głos, matka Kate wstała i skierowała się w stronę
okna. Nie odrywałem od niej wzroku, opierając się ramionami o kolana. Oboje
milczeliśmy, ja uporczywie domagając się od niej odpowiedzi, ona zaś
najwyraźniej zawstydzona.
- Opowiedziała ci wszystko? –
Jej głos był słaby i ledwie słyszalny. – To niemożliwe.
Uniosłem brwi ku górze, nie
rozumiejąc, dlaczego jest taka zaskoczona.
- Nigdy, nikomu tego nie
wyznała. Kiedy była z Jamesem okłamywała go, twierdząc, że nie żyję.
Słysząc jej rozpacz, zabrakło
mi powietrza w płucach.
- Musi ci najwyraźniej bardzo
ufać.
- Kocha mnie – odpowiedziałem,
znów nie panując nad głosem.
- Nie wątpię – zachichotała nerwowo,
wreszcie obracając się do mnie twarzą.
- Przyszedłeś mnie zrugać i
powiedzieć jak złą matką jestem? – Tym razem słysząc jej słowa, oczy prawie
wyleciały mi z orbit.
- Nie, oczywiście, że nie! –
Podniosłem głos, uderzając dłońmi o kolana.
- To dlaczego ty tutaj… - Po
jej policzkach zaczęły spływać łzy.
- Kate nic nie wie – wyznałem.
– Po prostu nie mogłem patrzeć na to jak cierpi – przyłożyłem rękę do szczęki, czując wzbierającą bezsilność. Mój
plan z każdą chwilą wydawał się coraz bardziej bezsensowny.
Widząc,
w jakim jestem w stanie, sama zabrała głos.
- Chciałam do niej przyjechać,
ale po prostu… Bałam się, że stanie się to, czego byłeś świadkiem. Że
znienawidzi mnie jeszcze bardziej, o ile to możliwe. Byłam przerażona faktem,
iż to ona dzierży władzę nad naszą relacją i w każdej chwili może mnie
odrzucić.
Nie przerywałem jej, chcąc, by
powiedziała wszystko, co jej na sercu leży.
- Jestem słaba i nie musisz mi
tego uświadamiać. Starałam się wychować ją jak najlepiej mogłam, ale depresja w
momencie krytycznym okazała się silniejsza. Przeprosiny niestety nic w tej
sytuacji nie pomogą.
- Myli się pani – stwierdziłem,
wstając i podchodząc do niej.
Kate’s POV:
Postanowiłam zabić nudę i w
oczekiwaniu na Justina zaczęłam oglądać telewizję. Leciał jakiś durny serial, a
z uwagi na to, że nie znałam dokładnej fabuły szybko zaczęłam zasypiać. Jeszcze kilka
sekund, a na nowo bym usnęła, gdyby nie głośny dzwonek. Pośpiesznie i bez jakiegokolwiek
zastanowienia ruszyłam w stronę telefonu domowego.
Podnosząc słuchawkę nie
spodziewałam się, że usłyszę żeński głos.
- Myślałaś, że jeśli
uciekniesz to się mnie pozbędziesz? Myliłaś się. Znajdę cię wszędzie. –
Zdębiała wsłuchiwałam się w późniejszą ciszę i końcowy sygnał, oznaczający zerwane połączenie.
Skąd Megan zdobyła numer do
mojego rodzinnego domu?
Poczułam jak mój oddech
słabnie.
Justin’s POV:
- Naprawdę sądzisz, że to
dobry pomysł, młodzieńcze? – Spytała po raz kolejny, siedząc obok.
- Z całym szacunkiem, ale nie
będę się powtarzał. Ona naprawdę panią kocha, ale za wszelką cenę stara się to uczucie wyrzucić
z serca.
Zamilkła, wpatrując się w widok za oknem.
I już do końca drogi nie zamieniliśmy ze sobą słowa.*
I już do końca drogi nie zamieniliśmy ze sobą słowa.*
By dodać otuchy starszej
kobiecie złapałem ją pod rękę, prowadząc w stronę drzwi. Czułem jak z każdym
krokiem jej postawa się zmienia, mimo iż starała się utrzymać zimną krew.
Naprawdę było mi jej szkoda.
Nie mogę również ukryć faktu,
że sam się stresowałem, bojąc się jak zareaguje Kate. Modliłem się w myślach o
to, by mnie zrozumiała. By zrozumiała nas oboje.
W progu domu zadrżałem, owiany
dziwnym chłodem.
Przeszedłem przez próg pierwszy,
by samotnie przywitać dziewczynę.
- Kate? – Krzyknąłem, a kiedy
nie uzyskałem odpowiedzi ruszyłem w głąb salonu. I ujrzałem ją tam. Leżącą
bezwładnie, gdy tymczasem jej klatka piersiowa unosiła się z trudem.
Nagle
poczułem w gardle piekący ból.
Nie zwracając uwagi na otoczenie
podbiegłem do niej i chwyciłem za nadgarstek.
Puls był ledwo wyczuwalny.
I wtem zimną ciszę przerwał
paniczny krzyk matki.
Matki, która właśnie
spostrzegła leżącą na ziemi córkę.
Dosłownie słyszałem jak nam
obojgu pękają serca...
~*~
Omh Megan ją dopadła :( masakra
OdpowiedzUsuńZajeBisty <3 Już nie moge się doczekać następnego ★
OdpowiedzUsuńjak zawsze genialny ❤ nie moge sie doczekac nastepnego ❤ zycze weny i powodzenia w szkole x @justinakacutie
OdpowiedzUsuńojej biedna i co teraz :((( rozdział świetny!:)
OdpowiedzUsuńMegan kurwo daj im spokoj!!!
OdpowiedzUsuńrozdzial jest swietny jak zawsze
nie moge sie doczekac nastepnego, kocham jak piszesz 💜
O MOJ BOŻE *-*
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział z resztą jak każdy. Czekam na następny! :*
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńAle się podziało. Czekam na next ! :-)
OdpowiedzUsuńMam juz dosc tej Megan.. Oby dala jej spokoj. Rozdzial jak zwykle cudowny :D Dawaj szybko nastepny @Alex41789
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, czekam nn
OdpowiedzUsuńCo ona zrobiła Kate? Mam nadzieję, że Kate wydobrzeje i wybaczy wszystko swojej matce, a Megan dorwie policja zanim komuś stanie się krzywda..
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Ale nie ogarniam ona zemdlala bo zadzwoniła Megan?
OdpowiedzUsuńo
OdpowiedzUsuńmoj
boze
chce nastepny, blagam
Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem szczęśliwa gdy widzę nowy rorozdział!! Dziękuję :(!<3
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję za to, że nadal ze mną jesteście. Kocham Was. xx
Usuńświetny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńo ja,no to ladnie
OdpowiedzUsuńZa wlosy ja i do piachuuu głupia Megan !:/
OdpowiedzUsuńCisze sie ze natrafiłam na twojego bloga, wystarczył mi caly dzien na przeczytanie go całego :)
Ask-thatpower15
NOO nieeeee:(:( boze Justin taki troskliwy vdgduvjuwscvgyhbkirsxcvvv CUDOWNY ROZDZIAL!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ♥! Czekam na kolejny ^^
OdpowiedzUsuńŁał
OdpowiedzUsuńKiedy nn ?
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, przepraszam, że dopiero teraz przeczytałam rozdział, nawet nie wiem czy jest sens tłumaczenia się... Rozdział byś świetny a ta końcówka po prostu brakuje mu słów naprawdę nie wiem jak to opisać...
OdpowiedzUsuńCzekam na nn xx
Ps I jeszcze raz przepraszam, że dodaję taki komentarz, po prostu ta końcówka odebrała mi "wenę" do napisania go
świetny<3
OdpowiedzUsuńRozdzial perfekcyjny <3mam nadzieje ze Kate nic sie nie stalo groznego bo ja nw :'( poryczalam sie jak idiotka czytajac ten rozdzial :'( czekam na nn i mam nadzieje ze dodasz go jak najsxybciej bo nie wytrzymam :'( <3 @meg200055
OdpowiedzUsuń*<* Świetny ! :3
OdpowiedzUsuń*-*
OdpowiedzUsuńwspanialy rozdzial!❤️
OdpowiedzUsuń