22.10.2014

009. High hopes, it takes me back to when we started.

Od autorki: Jeśli nadal tu jesteś, razem ze mną i Jate, to wiedz, że cię bardzo mocno kocham. Jesteście dla mnie mega ważni, nigdy o tym nie zapomnijcie.
I proszę każdego z was, jeśli macie twittera to dodajcie chociaż jednego tweeta polecając YPOM (najlepiej tagując #ypomPL i dodając link, postarajmy się razem, by było nas tutaj trochę więcej! :))
Ano i kolejny rozdział powinien pojawić się kiedy stuknie na blogu 200 tysięcy wyświetleń! :) (Jeszcze za wcześnie, ale tak cholernie wam dziękuję za to, że zabrnęliśmy wspólnie tak daleko!)
~*~
PODKŁAD KLIK (puszczajcie sobie przez cały rozdział)

Kate’s POV:
            - Zimno ci? – Spytał Justin, ściskając mnie mocniej. Spojrzałam na niego, delikatnie obracając głowę. 
            - Nie – odpowiedziałam szeptem. – Jest idealnie. – Na jego gorącym policzku złożyłam słodki pocałunek przez cały czas napawając się godzinami spędzonymi wspólnie z nim. W tak krótkim czasie stał się dla mnie wszystkim. 
            Nic więcej się nie liczyło.
            Tylko my.
            - Dziękuję – powiedziałam, siadając na kolanach szatyna.
            - Za co? – Spytał, sunąc dłonią po mojej kości policzkowej.
            - Za wszystko – stwierdziłam bez zawahania. Ujęłam rękoma twarz ukochanego i już po chwili nasze wargi połączyły się. Drżałam, chcąc przekazać mu całą swoją miłość.
            W chwili, gdy oderwaliśmy się od siebie, a nasze spojrzenia spotkały się, wiedziałam, że zrozumiał.
*
            - Chyba już powinniśmy wracać – zachichotałam, wskazując głową na jaśniejące na horyzoncie niebo. Chłopak wolną dłonią wyjął telefon, by sprawdzić godzinę.
            - Kilka minut przed piątą. – Nie zdziwiło mnie to, gdyż wiedziałam, że czas, który spędzamy razem mija dwa, a nawet trzy razy szybciej niż normalnie. 
            Bawiąc się długimi palcami Justina, chciałam przeciągnąć chwilę szczęścia. Widok ze szczytu wieżowca, który rozpościerał się dookoła był piękny, nawet wtedy, kiedy zaczęło świtać.
            - Naprawdę chcesz wracać? – Spytał z kpiną, puszczając moją dłoń. Po chwili już stał. 
            - Oczywiście, że nie – palnęłam żywo, przecierając dłonią zaspaną twarz. – Po prostu potrzebuję snu, a tutaj nie mamy łóżka. – Posłałam mu mały, chytry uśmieszek. Odpowiedział tym samym, pomagając mi wstać.
            - W takim razie czas wracać, mała – mówiąc to, objął mnie w talii. Skierowaliśmy się razem w stronę wyjścia.
            Nie potrafiłam zatrzymać wypełzającego na moją twarz, ogromnego uśmiechu.
            Szczerzyłam się na samo wspomnienie całej tej romantycznej nocy.
*

          - Jesteśmy na miejscu, księżniczko – szepnął do mojego ucha, wręczając taksówkarzowi pieniądze. Rozchyliłam szerzej powieki, starając się nie zasnąć po raz kolejny. Nie udało mi się. Zanim straciłam świadomość, poczułam jak Justin bierze mnie na ręce i wyciąga z pojazdu.
*
            Przebudziłam się z bólem głowy, gdy coś, a raczej ktoś obok mnie zaczął się wiercić.
            - Mmm – mruknęłam, chcąc wrócić do krainy snów. Jednak to pragnienie nie wygrało ze stresem, gdy zobaczyłam, że Justin wychodzi z łóżka.
            - Gdzie idziesz? – Udało mi się powiedzieć, przyciskając głowę do poduszki.
            - Niedługo wrócę, a ty jeszcze sobie śpij, jest dopiero dwunasta – mówiąc to, zaczął zbierać ubrania pozostawione wcześniej na podłodze. Nie sprzeciwiałam się – zamknęłam oczy i już po chwili odpłynęłam w kojącą ciemność.

Justin’s POV:
            Szczerze powiedziawszy wolałem zostać w łóżku razem z Kate, ale niestety, ważne sprawy wzywały. Wychodząc z domu poczułem w kieszeni spodni wibracje. Kimberly. Odebrałem, czując dziwne ukłucie gdzieś w środku. 
            - Tak? – Zacząłem, słysząc po drugiej stronie ciszę.
            - Cześć Justin – głos dziewczyny drżał, dzięki czemu w sekundę wiedziałem dlaczego dzwoni. 
            - Co z Megan? 
            - Dlaczego sądzisz, że to w jej sprawie dzwonię? 
            - Nie denerwuj mnie Kim, tylko mów – zakomenderowałem, zatrzymując się na chodniku. Zaczęły trząść mi się ręce.
            - Musicie zostać w Chicago jak najdłużej. Ona jeszcze nie odpuściła. 
            - Mów. Co. Zrobiła? – Zaakcentowałem każde słowo oddzielnie, czując jak wrę.
            - Zauważyłam ją w okolicy, więc poszłam za nią i… - westchnęła, a ja oczami wyobraźni widziałem jak poprawia swoje blond włosy.
            - I co do jasnej cholery?! – Krzyknąłem, widząc nadjeżdżający pojazd.
            - Chciała się włamać, ale Katie ma najwyraźniej dobry zamek, bo idiotka wściekła się i dała sobie spokój. Chciała rozbić okno, więc do niej podbiegłam. Rzuciłam się na nią, zaczęłyśmy się szarpać, ja skończyłam z podbitym okiem, a ona uciekła. – Ostatnie zdanie wypowiedziała na jednym oddechu, ale mimo to usłyszałem każde słowo. 
            - Kurwa mać – warknąłem, ściskając telefon w dłoni. Całe szczęście, że samochód zatrzymał się, bo wiedziałem, że w tych okolicznościach muszę trzymać nerwy na wodzy. Z rozmachem wsiadłem do pojazdu, prawie krzycząc do kierowcy. Ruszyliśmy, a ja po nabraniu powietrza do płuc przyłożyłem słuchawkę do ucha.
            - Wszystko okej? – Zapytała od razu, wiedząc jak szybko potrafię się zdenerwować.
            - Jeśli uważasz, że chęć rozwalenia wszystkiego dookoła jest okej, to tak. Wszystko w porządku.
            - Justin… 
            - Nic lepiej nie mów, jakoś sobie poradzę – po wypowiedzeniu tych słów rozłączyłem się. Ciśnienie skoczyło mi w tamtej chwili najwyraźniej do maksimum. Sądziłem, że kiedy przebrniemy z Kate przez to wszystko, co nas wcześniej spotkało będziemy wreszcie szczęśliwi. Najwyraźniej myliłem się i to bardzo.
            Wiedziałem, że będę tego żałował, ale musiałem.
            Mam nadzieję, że mi wybaczy.
*
            Wysiadając przed wieżowcem czułem się już lepiej. Emocje odrobinę opadły, przynajmniej na tyle, bym mógł wejść do budynku i nie pozabijać tych, którzy mnie zdenerwują. 
            Przechodząc przez próg nie miałem pojęcia jak przebiegnie nasza rozmowa ani co jej powiem, bo tak naprawdę tliła się we mnie malutka nadzieja, że mieszkanie będzie puste. Jazda windą okazała się szokująco szybka, ale było to pewnie jedynie złudzenie. Przechodziłem kilka razy przez korytarz na odpowiednim piętrze, zastanawiając się czy nie popełniam kolejnego ogromnego błędu. 
            Nie. 
            Muszę to zrobić.
            I z tą myślą ruszyłem wprost do mieszkania matki Kate. 
*
Kate’s POV:
            Gdy postanowiłam zwlec się z łóżka było po trzynastej, a Justin nadal się nie pojawił. Skierowałam się do kuchni, by zniwelować głód, który zakłócił mój sen. Cieszyłam się, bo służące matki najwyraźniej zauważyły naszą obecność i w pełni wyposażyły lodówkę.
            Siedząc na parapecie i zajadając się płatkami, zaczęłam zastanawiać się, gdzie mógł w tej chwili być szatyn. W nocy był taki czuły, wrażliwy. Nie sądziłam, że spędzimy tak przyjemnie czas jedynie rozmawiając i wtulając się w siebie. Potrzebowałam chwili bliskości, bo dzięki temu nie przejmowałam się problemami czyhającymi na nas w Los Angeles. Nic mi nie groziło, dopóki Justin będzie przy mnie. 
            Uśmiechnęłam się, przypominając sobie jego delikatny dotyk. 
            Miałam nadzieję, że wróci jak najszybciej.
            Odłożyłam miseczkę na blat. 
            Na mojej twarzy pojawił się szczery, szeroki uśmiech.

Justin’s POV:
            Matka Kate prawie dostała zawału, gdy otworzyła przede mną drzwi. Na szybko postarałem się ją uspokoić i wytłumaczyć moje zamiary, dzięki czemu, gdy na jej twarzy pojawiło się chłodne spojrzenie wpuściła mnie do środka. 
            - Więc jesteś chłopakiem Kate, tak? – Zagadnęła, wskazując na kanapę. Usiadłem, posyłając jej uprzejmy uśmieszek.
            - Tak, tak. – Przytaknęłam, splatając nerwowo palce. 
            - I przyszedłeś tutaj, bo? – Spytała, chyba bardziej zestresowana niż ja. Odkaszlnąłem, zbierając wszystkie swoje siły. 
            - Cóż, jaka ja jestem niemądra! Może chcesz się czegoś napić? Powinnam o to od razu zapytać, przepraszam za moją niegościnność – nerwowy monolog kobiety prawie doprowadził mnie do śmiechu, ale w porę się opamiętałem.
            - Nie trzeba, naprawdę. – Przeczesałem włosy dłonią, wreszcie porządkując myśli. – Przyszedłem, bo już wszystko wiem. Katie wyjaśniła mi swoje wczorajsze zachowanie i nienawiść, której jest pani celem – słowa, które wydostawały się z moich ust tak naprawdę nie należały do mnie. Kierowała mną jakaś wewnętrzna siła, napędzająca mój umysł oraz gardło. – I chciałbym dowiedzieć się, co dalej? 
            Zapadła między nami cisza, a gdy chciałem znów zabrać głos, matka Kate wstała i skierowała się w stronę okna. Nie odrywałem od niej wzroku, opierając się ramionami o kolana. Oboje milczeliśmy, ja uporczywie domagając się od niej odpowiedzi, ona zaś najwyraźniej zawstydzona. 
            - Opowiedziała ci wszystko? – Jej głos był słaby i ledwie słyszalny. – To niemożliwe. 
            Uniosłem brwi ku górze, nie rozumiejąc, dlaczego jest taka zaskoczona. 
            - Nigdy, nikomu tego nie wyznała. Kiedy była z Jamesem okłamywała go, twierdząc, że nie żyję. 
            Słysząc jej rozpacz, zabrakło mi powietrza w płucach.
            - Musi ci najwyraźniej bardzo ufać. 
            - Kocha mnie – odpowiedziałem, znów nie panując nad głosem.
            - Nie wątpię – zachichotała nerwowo, wreszcie obracając się do mnie twarzą.
            - Przyszedłeś mnie zrugać i powiedzieć jak złą matką jestem? – Tym razem słysząc jej słowa, oczy prawie wyleciały mi z orbit.
            - Nie, oczywiście, że nie! – Podniosłem głos, uderzając dłońmi o kolana. 
            - To dlaczego ty tutaj… - Po jej policzkach zaczęły spływać łzy. 
            - Kate nic nie wie – wyznałem. – Po prostu nie mogłem patrzeć na to jak cierpi – przyłożyłem rękę do szczęki, czując wzbierającą bezsilność. Mój plan z każdą chwilą wydawał się coraz bardziej bezsensowny.
            Widząc, w jakim jestem w stanie, sama zabrała głos.
            - Chciałam do niej przyjechać, ale po prostu… Bałam się, że stanie się to, czego byłeś świadkiem. Że znienawidzi mnie jeszcze bardziej, o ile to możliwe. Byłam przerażona faktem, iż to ona dzierży władzę nad naszą relacją i w każdej chwili może mnie odrzucić. 
            Nie przerywałem jej, chcąc, by powiedziała wszystko, co jej na sercu leży.
            - Jestem słaba i nie musisz mi tego uświadamiać. Starałam się wychować ją jak najlepiej mogłam, ale depresja w momencie krytycznym okazała się silniejsza. Przeprosiny niestety nic w tej sytuacji nie pomogą.
            - Myli się pani – stwierdziłem, wstając i podchodząc do niej. 

Kate’s POV:
            Postanowiłam zabić nudę i w oczekiwaniu na Justina zaczęłam oglądać telewizję. Leciał jakiś durny serial, a z uwagi na to, że nie znałam dokładnej fabuły szybko zaczęłam zasypiać. Jeszcze kilka sekund, a na nowo bym usnęła, gdyby nie głośny dzwonek. Pośpiesznie i bez jakiegokolwiek zastanowienia ruszyłam w stronę telefonu domowego.
            Podnosząc słuchawkę nie spodziewałam się, że usłyszę żeński głos.
            - Myślałaś, że jeśli uciekniesz to się mnie pozbędziesz? Myliłaś się. Znajdę cię wszędzie. – Zdębiała wsłuchiwałam się w późniejszą ciszę i końcowy sygnał, oznaczający zerwane połączenie.
            Skąd Megan zdobyła numer do mojego rodzinnego domu?
            Poczułam jak mój oddech słabnie.

Justin’s POV:
            - Naprawdę sądzisz, że to dobry pomysł, młodzieńcze? – Spytała po raz kolejny, siedząc obok.
            - Z całym szacunkiem, ale nie będę się powtarzał. Ona naprawdę panią kocha, ale za wszelką cenę stara się to uczucie wyrzucić z serca. 

          Zamilkła, wpatrując się w widok za oknem.
          I już do końca drogi nie zamieniliśmy ze sobą słowa.*
            By dodać otuchy starszej kobiecie złapałem ją pod rękę, prowadząc w stronę drzwi. Czułem jak z każdym krokiem jej postawa się zmienia, mimo iż starała się utrzymać zimną krew. Naprawdę było mi jej szkoda. 
            Nie mogę również ukryć faktu, że sam się stresowałem, bojąc się jak zareaguje Kate. Modliłem się w myślach o to, by mnie zrozumiała. By zrozumiała nas oboje.
            W progu domu zadrżałem, owiany dziwnym chłodem.
            Przeszedłem przez próg pierwszy, by samotnie przywitać dziewczynę.
            - Kate? – Krzyknąłem, a kiedy nie uzyskałem odpowiedzi ruszyłem w głąb salonu. I ujrzałem ją tam. Leżącą bezwładnie, gdy tymczasem jej klatka piersiowa unosiła się z trudem. 
            Nagle poczułem w gardle piekący ból.
            Nie zwracając uwagi na otoczenie podbiegłem do niej i chwyciłem za nadgarstek. 
            Puls był ledwo wyczuwalny.
            I wtem zimną ciszę przerwał paniczny krzyk matki.
            Matki, która właśnie spostrzegła leżącą na ziemi córkę.
            Dosłownie słyszałem jak nam obojgu pękają serca...

~*~

30 komentarzy:

  1. Omh Megan ją dopadła :( masakra

    OdpowiedzUsuń
  2. ZajeBisty <3 Już nie moge się doczekać następnego ★

    OdpowiedzUsuń
  3. jak zawsze genialny ❤ nie moge sie doczekac nastepnego ❤ zycze weny i powodzenia w szkole x @justinakacutie

    OdpowiedzUsuń
  4. ojej biedna i co teraz :((( rozdział świetny!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Megan kurwo daj im spokoj!!!
    rozdzial jest swietny jak zawsze
    nie moge sie doczekac nastepnego, kocham jak piszesz 💜

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały rozdział z resztą jak każdy. Czekam na następny! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale się podziało. Czekam na next ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam juz dosc tej Megan.. Oby dala jej spokoj. Rozdzial jak zwykle cudowny :D Dawaj szybko nastepny @Alex41789

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział, czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  10. Co ona zrobiła Kate? Mam nadzieję, że Kate wydobrzeje i wybaczy wszystko swojej matce, a Megan dorwie policja zanim komuś stanie się krzywda..

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział. Ale nie ogarniam ona zemdlala bo zadzwoniła Megan?

    OdpowiedzUsuń
  12. Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem szczęśliwa gdy widzę nowy rorozdział!! Dziękuję :(!<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję za to, że nadal ze mną jesteście. Kocham Was. xx

      Usuń
  13. Za wlosy ja i do piachuuu głupia Megan !:/
    Cisze sie ze natrafiłam na twojego bloga, wystarczył mi caly dzien na przeczytanie go całego :)
    Ask-thatpower15

    OdpowiedzUsuń
  14. NOO nieeeee:(:( boze Justin taki troskliwy vdgduvjuwscvgyhbkirsxcvvv CUDOWNY ROZDZIAL!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny rozdział ♥! Czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  16. Przepraszam, przepraszam, że dopiero teraz przeczytałam rozdział, nawet nie wiem czy jest sens tłumaczenia się... Rozdział byś świetny a ta końcówka po prostu brakuje mu słów naprawdę nie wiem jak to opisać...
    Czekam na nn xx
    Ps I jeszcze raz przepraszam, że dodaję taki komentarz, po prostu ta końcówka odebrała mi "wenę" do napisania go

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdzial perfekcyjny <3mam nadzieje ze Kate nic sie nie stalo groznego bo ja nw :'( poryczalam sie jak idiotka czytajac ten rozdzial :'( czekam na nn i mam nadzieje ze dodasz go jak najsxybciej bo nie wytrzymam :'( <3 @meg200055

    OdpowiedzUsuń
  18. *<* Świetny ! :3

    OdpowiedzUsuń
  19. wspanialy rozdzial!❤️

    OdpowiedzUsuń