Kate’s POV:
-
Mamo? – Szepnęłam, wpatrując się w bladą twarz kobiety. Przez pierwsze kilka
sekund nie potrafiła ukryć zaskoczenia. Jej oczy nagle zaszkliły się, a usta
delikatnie rozchyliły. Ten stan trwał jednak krótko, bo już po chwili nałożyła
na siebie maskę neutralności. Po raz kolejny stała się zimna, bez uczuć. Tak
bardzo miałam tego dość.
- Kate? – Jej głos wydawał się
dziwnie odległy, kiedy kobieta starała się utrzymać nerwy w ryzach. Bez słowa
pociągnęłam Justina za dłoń, wchodząc z nim do apartamentu.
-
Nie mam za wiele czasu – zaczęłam, jednak ta, idąc krok w krok za nami, jakby
mnie w ogóle nie usłyszała.
-
Napijecie się może herbaty? – Potrząsnęłam przecząco głową, czując na sobie
palące spojrzenie chłopaka. Był zupełnie zdezorientowany, ale w tamtej chwili
nie miałam zamiaru wszystkiego mu tłumaczyć.
-
Tak jak już mówiłam. - Mimo, że moje struny głosowe mocno drżały, ton miałam
stanowczy. – Nie mamy za wiele czasu. Dom cały czas stoi pusty? – Wiedziałam,
jaka będzie odpowiedź, więc nawet na nią nie czekałam. – Potrzebuję kluczy –
nie patrząc matce w oczy, wyciągnęłam przed siebie dłoń, chcąc jak najszybciej
wydostać się spod ostrzału jej bystrego spojrzenia.
-
Tak, tak, poczekajcie chwilę – mocniej ścisnęła szlafrok, w który była ubrana i
szepcząc coś pod nosem poszła do drugiego pokoju.
-
Co to było? – Usłyszałam za plecami. Nie obracając się do chłopaka rzuciłam
zwykłe „później” i na szczęście to wystarczyło. Zapadła między nami cisza.
Wcześniej
z braku możliwości nie rozejrzałam się, teraz natomiast, gdy moja matka szukała
kluczy, bez przeszkód byłam w stanie zeskanować salon. Wystrojem przypominał
trochę ten w Los Angeles, ten, w którym nie tak dawno mieszkałam. Czułam jednak
jedną znaczącą różnicę – w tym mieszkaniu było chłodno, i wcale nie za sprawą
ogrzewania, tylko panującego tu nastroju. Samotność kobiety można było wyczuć w
powiewach zimnego powietrza, wręcz odbijającego się od ścian. Krzyżując ramiona
na piersi, dłońmi próbowałam trochę się ogrzać. To niestety nie niwelowało
wstrętu, który odczuwałam.
Mój
umysł już prawie odpłynął do własnej krainy, gdy wróciła matka. Z na wpół
przymkniętymi powiekami podeszła do mnie i ujmując moją drżącą dłoń w swoją,
powierzyła mi klucze.
-
Wpadniesz niedługo? – Prawie nie usłyszałam szeptu kobiety, oczami błądząc po
jej głębokich zmarszczkach. Ściągnęłam brwi, będąc zdolną jedynie sztywno
przytaknąć głową. Justin znów nie sprzeciwiał się, gdy tym razem zaciągnęłam go
do wyjścia. Nie jestem pewna, czy się wtedy nie przesłyszałam, ale słyszałam
jakby szatyn cicho przeprosił moją matkę. Przeprosił za moje grubiańskie
zachowanie. Ha! A to się chłopak zdziwi jak wszystkiego się dowie.
Kiedy
wreszcie oboje stanęliśmy na korytarzu, zamknęłam drzwi z głośnym trzaskiem.
Czułam jak gorąca para wydostaje się z moich uszu - taka byłam wściekła.
-
Co się z tobą dzieje? – Warknął chłopak, gdy minęliśmy zakręt w korytarzu.
Zatrzasnął mnie w swoim ciasnym uścisku i pchnął na ścianę.
-
Nie twój interes, do jasnej cholery – wydusiłam z siebie. Nagle zachciało mi
się płakać. Ujrzenie matki po tak długiej przerwie było ciosem. Uderzyłam Justina
w klatkę piersiową, uwalniając się tym samym z potrzasku.
-
To moja matka i moja sprawa jak będę ją traktować. Gdybyś nagminnie nie
kwestionował moich wyborów, może wytłumaczyłabym ci wszystko, ale teraz… To nie
ma sensu – wypowiadając to, biegiem ruszyłam do windy. Moja prędkość na nic się
zdała, bo szatyn nawet za mną nie ruszył. Stał dalej w tym samym miejscu,
wpatrując się w ścianę.
Najwidoczniej nie tylko ja
oszalałam.
Na parterze nie potrafiłam już
się powstrzymać. Z jęknięciem opadłam na schody, chowając twarz w dłoniach.
Moja matka przez długi okres była dla mnie nikim, teraz natomiast widziałam jak
się zmieniła i ile rzeczy w jej życiu mnie ominęło. Niedawno jeszcze żywa,
pełna energii kobieta, teraz osowiała starsza osoba, na której twarzy rzadko
uda się zobaczyć uśmiech. Zmizerniała, schudła, a oczy zostały pozbawione
blasku.
Prawie podskoczyłam z
wrażenia, gdy na moim barku poczułam dłoń. Nie musiałam się odwracać, by
upewnić się, że to Justin – jego perfumy były naprawdę intensywne. W
opiekuńczym geście usadowił się obok i objął moje samowolnie drżące ciało.
-
Oh, skarbie – zapłakałam na jego słowa, umieszczając głowę przy męskiej szyi.
-
Zabierz mnie stąd, proszę – szepnęłam, ściskając jego ramię.
Nie
odpowiedział, ale za to podniósł mnie i stabilnie umieścił w swoich rękach.
Byłam bezpieczna.
W
samochodzie usiadłam na fotelu, od razu podkurczając nogi pod brodę. Chciałam
zniknąć. Zapaść się pod ziemię i zapomnieć.
Nie
ruszaliśmy się sprzed budynku przez kilka minut. Dopiero wtedy dotarło o mnie,
dlaczego. Przecież kierowca tak naprawdę nie wiedział gdzie jechać.
Zachrypniętym głosem udało mi się wydukać adres mojego starego domu, dzięki
czemu już po chwili mogłam zapomnieć o incydencie sprzed chwili. Bez względu na
milczenie szatyna, wiedziałam, że chce wiedzieć wszystko. Tylko czy ja byłam
gotowa opowiedzieć mu kolejną część siebie? Potrafiłam oddać mu następną
namiastkę swojego serca? Odpowiedź nasuwała mi się sama na język, kiedy
wspólnie mijaliśmy kolejne przecznice. Starając się uspokoić, przełykałam coraz
to większe porcje śliny. Bałam się tego, co może mnie czekać w starym domu.
*
Przecierając delikatnie oczy,
wyszłam z pojazdu. Justin zapłacił taksówkarzowi sporą sumę, a ten z uśmiechem na
twarzy odjechał.
Wreszcie mogłam zobaczyć cały
dom w jego pełnej krasie. Prawie upadłam z wrażenia – mimo upływu lat i
niezamieszkalności owego budynku, matka najwyraźniej przeznaczała sporą sumę na
jego sprzątanie. Wszystko było takie samo, jakie zapamiętałam. Nadal w stylu
wiktoriańskim, z domieszką nowoczesności. W ogrodzie ciągle rosły ulubione
kwiaty taty – konwalie, a przed oknem kuchennym piętrzyła się wiśnia.
I to okropne uczucie wróciło.
Przypomniało mi się jak tata
uczył mnie jeździć na rowerze, jak z mamą wspólnie robiłyśmy wianki ze
stokrotek, albo jak razem spędzaliśmy weekendowe popołudnia, urządzając pikniki
na patio.
Minęło zaledwie kilka lat
odkąd on zniknął, a my, razem z matką przeprowadziłyśmy się.
Czułam
jednak, jakby rozstanie z nimi miało miejsce przynajmniej dekadę temu.
Teraz, nie licząc Justina
byłam sama na tym świecie.
Moja rodzicielka już dawno
podjęła decyzję, a ja nie miałam zamiaru błagać o chwilę uwagi.
Na
zdrętwiałych nogach, ściskając w ręce klucze ruszyłam po żwirowej dróżce,
kierując się wprost na drzwi. Czułam za sobą obecność Justina. Nie odstępował mnie na krok, mimo bagaży,
które trzymał. Musiał wyczuć, że słabo się czuję. Kiedy klamka znalazła się na
wyciągnięcie ręki, zadrżałam. Zakręciło mi się w głowie, ale na szczęście
zręczne ramię chłopaka w porę udaremniło mi upadek.
Zabrał ode mnie klucze, które
po chwili wsunął w zamek. Przymknęłam powieki, czując na skórze powiew zimnego
powietrza. To już. To właśnie w tamtym momencie, przekroczyłam próg domu, w
którym mieszkałam wraz z rodzicami, do momentu śmierci ojca. Z cisnącą się łzą
w oku przeszłam przez próg, rozglądając się.
Widok naprawdę zapierał dech w
piersiach – szczególnie, gdy pamięta się drobiazgi sprzed kilku lat. Nic się
nie zmieniło, oprócz atmosfery. Już w progu wiadome było, że nikt oprócz służby
tu nie bywa. Zimnym, sterylnie czystym pomieszczeniom brakowało ciepłej
atmosfery.
Przetarłam nos, ścierając przy
okazji łzy.
Nie chciałam więcej płakać.
Z przymrużonymi powiekami weszłam
na schody. Justin, był jak mój cień.
*
Podczas
rozpakowywania się, milczeliśmy. Mijały kolejne godziny, gdy razem bez celu
spacerowaliśmy po pokojach. Wiele małych drobnostek, na które się natknęliśmy
wywołało na mojej twarzy drobny uśmieszek. To właśnie w tym domu dorastałam.
*
Było
już ciemno, gdy postanowiłam wyjść na patio. Usiadłam na jednym z rozkładanych,
drewnianych krzeseł, przez cały czas wpatrując się w okrągły księżyc.
Szatyn
zajął miejsce tuż obok. Dotknęliśmy się łokciami. Poczułam przyjemne ciarki,
promieniujące z jego ciała.
- To wszystko zaczęło się
jakiś miesiąc przed moimi osiemnastymi urodzinami – szepnęłam, nie odrywając
oczu od bezchmurnego nieba. Gwiazdy świeciły wyjątkowo jasno tej nocy.
-
Ojciec wyjechał w delegację razem z kilkoma kolegami z pracy. W tamtym czasie
zaczęła się sroga zima. Wiele dróg w okolicy było oblodzonych. Nadal się
zastanawiam, dlaczego tak po prostu ich nie zamknęli – zaczerpnęłam chłodnego
powietrza, czując palący ból na policzkach.
-
Nie wiedziałyśmy z mamą, że tata chce zrobić nam niespodziankę. Opuścił
znajomych, zakopanych po uszy w pracy, by samemu przyjechać do Chicago. Do
domu, do kochającej córki i ukochanej. Tego wieczoru – pojedyncza łza wydostała
się na wolność, jednak ku mojej uciesze była ostatnią. Musiałam być twarda. Nie
mogłam się poddawać w takim momencie. – W okolicy rozpętała się wichura. Na stanowej*
tato stracił panowanie nad samochodem i – zagryzając wnętrze policzka,
przypomniałam sobie opis zdarzenia, który przedstawił mi policjant. Poczułam
mrożące krew w żyłach zimno i od razu uświadomiłam sobie, co ten dziwny nastrój
znaczył. Tata tu był, pilnował domu. Jego duch musiał być naprawdę zawiedziony,
kiedy odkrył, że mama się wyprowadziła. Uśmiechnęłam się blado, rozglądając
dookoła. Miałam nadzieję, że naprawdę mnie widzi i poniekąd rozumie.
-
Zginął na miejscu. – Dokończyłam, otrząsając się z letargu. – Zresztą wrak
samochodu znaleziono dopiero po kilku godzinach, więc nic nie można było
zrobić. – Głos zdradzał moje wątpliwości, jednak nadal starałam się zachować
kamienną twarz. Justin ze złożonymi na kolanach rękoma, wpatrywał się w miejsce
przed sobą. Znałam ten wzrok – analizował to, co właśnie mu powiedziałam.
-
Kilka dni po pogrzebie, matka już wariowała. Nie potrafiła znieść tego domu. Za
bardzo wszystko kojarzyło się jej z tatą, więc postanowiła, że się
przeprowadzi. Nie musiała martwić się o pieniądze, bo ojciec zapisał nam
wszystko w testamencie. Ja jednak nie podzielałam jej zdania – nie mogłam się
stąd tak po prostu wynieść. – Po raz kolejny nabrałam spory haust powietrza,
próbując uspokoić szarżujące serce.
-
Pokłóciłyśmy się, ale końcowo stwierdziła, że i tak niedługo skończę
osiemnaście lat. Zostałam sama, gdy ona z dnia na dzień wyleciała do Chicago.
Nawet w moje urodziny się nie odezwała. Jakby zupełnie zapomniała o tym, że ma
córkę. – Zaśmiałam się ironicznie, wiedząc, że było tak naprawdę. – Pieniądze
nigdy nie były tak dla mnie ważne, jak matka wtedy. Przecież straciłam ojca, obie
znalazłyśmy się w tej samej sytuacji, ale to ona mnie zostawiła. Musiałam sobie
sama radzić – głos stopniowo zamieniał się w szept, aż całkowicie zamilkłam.
Zachlipałam, ze wszystkich sił hamując w sobie łzy.
Nim
się obejrzałam, Justin przeniósł moje ciało na swoje kolana. Słyszałam jego
urywany oddech.
Dopiero po chwili
spostrzegłam, że płakał.
Nie
wiem ile minęło, ta chwila mogła trwać minuty, godziny; dla mnie jednak
najważniejsze było to, że był przy mnie, właśnie wtedy, kiedy go potrzebowałam.
* - w Polsce drogi dzielą się na gminne i krajowe, w USA natomiast zamiast gminnych czy wojewódzkich są stanowe. ;)
~*~
Od autorki: Dziękuję, że jesteście!
Kocham was z całego serca, naprawdę. ♥
Kolejny rozdział powinien pojawić się w okolicach piątku/soboty, więc nie będziecie musieli długo czekać. :)
Pamiętajcie jednak o komentowaniu i pisaniu tweetów z hashtagiem #ypomPL :)
Wasze zaangażowanie wiele dla mnie znaczy.
Kocham was z całego serca, naprawdę. ♥
Kolejny rozdział powinien pojawić się w okolicach piątku/soboty, więc nie będziecie musieli długo czekać. :)
Pamiętajcie jednak o komentowaniu i pisaniu tweetów z hashtagiem #ypomPL :)
Wasze zaangażowanie wiele dla mnie znaczy.
PS. Czy tylko
ja właśnie płaczę jak bóbr? :c
płaczę razem z Tobą, Kate i Justinem :( oby kolejny rozdział był weselszy, proszę! ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział... już czekam na następny i mam nadzieję, że szybko się pojawi :) Życzę weny @Alex41789
OdpowiedzUsuńSUPER ! ! ! CZEKAM NA NEXT ! ! :-)
OdpowiedzUsuńJejku, biedna Kate ;(
OdpowiedzUsuńNa szczeście ma Justina, który przy niej będzie.
Rozdział cudowny, dziękuję, że to piszesz.
Pati
Kocham ❤
cudowny ♥
OdpowiedzUsuńRzeka.
OdpowiedzUsuńTo było świetne :D
Ryczę, rozdział wspaniały! :")
OdpowiedzUsuńNajlepsze opowiadanie 4ever <3
OdpowiedzUsuńcudowne :(
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne rozdziały <3/ @KarolinaGrzeskow
świetny <333
OdpowiedzUsuńsuper rozdział
OdpowiedzUsuńOMG ! *----* Boże ty masz prostu wielki talent ;D
OdpowiedzUsuńJa mam łzy w oczach.dobrze że powiedziala mu prawdę a Jus tak słodko to przyjął.
OdpowiedzUsuńBoże jakie to wszystko zakręcona, haha. Ale cieszę się, że Justin dowiedział się prawdy o Kate i o jej matce, zasługiwał na to. xoxo
OdpowiedzUsuńJa płaczę! Ma może ktoś do pożyczenia chusteczki! Oddam tą samą.~ Mrs.Bieber
OdpowiedzUsuńjejku, cudowny. popłakałam się, nie mogę się doczekać następnego x @hejkakidrauhl
OdpowiedzUsuńzajebiste <3
OdpowiedzUsuńBoże uwielbiam twojego bloga. Juz nie moge sie doczkac nastepnego <3
OdpowiedzUsuń@aga_belieber
Boże piękny ;** ♥ Czekam na next ! <3
OdpowiedzUsuńOkej, zacznę od początku.
OdpowiedzUsuńCo się tuta dzieje? Z żalem w sercu zauważam coraz mniejszą ilość komentrzy i szczerze mówiąc, jestem zaskoczona, że nie zaczęłaś (tak jak większość autorek, oczywiście), szantażować nas.
Co do rozdziału, mam mieszane uczucia. Denerwuje mnie zachowanie Kate. To jak czasami traktuje Justina... Nie wytrzymałabym na jego miejscu.
Po za zachowaniem głównej bohaterki, wszystko jest idealnie, jak zawsze.
Twoja stała czytelniczka, Julia.
Genialne! Czekam na następną część. <33
OdpowiedzUsuń/mistycznaluiza2
Rozdział super.Tylko denerwuje mnie Kate i jej czasami zachowanie w stosunku do Justina.Czekam na następny
OdpowiedzUsuńNiesamowiy! Kocham to! <33
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest świetne! Z niecierpliwością czekam na nn i zapraszam tez na swojego bloga:)
OdpowiedzUsuńwww.we-were-born-for-thisx.blogspot.com
Uwielbiam tego bloga *-*
OdpowiedzUsuńAaaaaaa! Ja chcę już nastepny → Kasia.
OdpowiedzUsuńAaaaaaa! Ja chcę już nastepny → Kasia.
OdpowiedzUsuńJejku <3 Jakie cudowne <3 Ale nie sądziłam że Justin będzie płakał na końcu, wow
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz ♥
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie skończysz z tym blogiem, bo naprawdę go pokochałam. Przyznaję, jak dopiero zaczęłam czytać i zobaczyłam Miley i w ogóle dopiero się zaczynało wszystko dziać to myślałam, że to kolejny lipny blog i nie ma sensu czytać, ale zostałam i z każdym kolejnie dodawanym rozdziałem bardziej mi się podobało. Tym sposobem zostałam do teraz.
Podziwiam Cię, bo masz ciekawe pomysły, nie masz widocznych błędów w opowiadaniach i rozdziały które dodajesz nie są od czapy i krótkie, tylko w każdym coś się dzieje. Szkoda, że niektórzy nie umieją tego docenić i cię hejtują, ale taka jest Polska i ludzie, którzy nie wiedzą co z sobą zrobić, tylko siedzą na tyłku i hejtują innych ;/
Jeżeli zdecydujesz się zakończyć, bloga w pełni cię rozumiem i nie mam żalu tylko życzę ci powodzenia:*
Cudowny
OdpowiedzUsuń