11.11.2014

010. Even angels have their wicked schemes.

DZIĘKUJĘ KAŻDEMU ZA 200 000 WYŚWIETLEŃ! :)
POLECAM JBFF - PEOPLE CHANGE


Podkład do rozdziału - https://www.youtube.com/watch?v=8DEHeUIH89k
Justin’s POV: 
            - Moja córka… Znaleźliśmy ją w salonie. Ledwo oddycha… Ona chyba zaraz... Błagam, pomóżcie – kobieta drżącym głosem próbowała przekazać ratownikowi adres domu. Ja przez cały czas obejmowałem ciało dziewczyny, starając się ją ocucić. Nic jednak nie pomagało. Kilka minut potem dało się usłyszeć już nadjeżdżający ambulans. Modliłem się w duchu, by wszystko było dobrze.

*
            - A co jeśli ona… umrze? – Wyznałem matce Kate swoje największe obawy. – Ja bez niej jestem niczym – szepnąłem, gdy z moich oczu zaczęły spływać łzy.
            - Wybudzi się i wszystko będzie dobrze, zobaczysz – jej głos zdradzał emocje drzemiące w jej wnętrzu. Bała się o swoją córkę równie mocno jak ja.
            Po godzinie oboje siedzieliśmy przytuleni do siebie w poczekalni, czekając na wyniki. 
*
            - Niech jedzie się pani przespać i umyć, ja przy niej poczekam – przemówiłem zachrypniętym głosem, trzymając starszą kobietę za dłoń. Ta jedynie przytaknęła, starając się za wszelką cenę zatrzymać łzy.
            Po jej wyjściu sam już nie mogłem wytrzymać i po prostu popłakałem się jak dziecko.
            Oh, Katie, moja Katie.
*

            Mniej więcej tak właśnie wyglądały moje trzy ostatnie dni. Wartowaliśmy na zmianę przy łóżku dziewczyny, czekając aż ta się przebudzi. To było dla nas w tamtej chwili najważniejsze.
            Teraz to ja siedziałem przy niej, trzymając jej drobną, zimną dłoń. 
            Z badań lekarzy wynikało, że Kate ma chore serce, a dokładniej wadliwą zastawkę.
            W dniu, kiedy zasłabła po prostu musiało ją coś bardzo zdenerwować lub przestraszyć i dlatego też zasłabła. Pod wpływem leków, które otrzymała cały czas śpi.
            Istnieje niestety szansa, że może się nie obudzić.
            I to przeraża mnie najbardziej. 
            W tamtej chwili czułem się jakby zgasili mi słońce.
            Jakby przez cały ten czas odkąd zemdlała trwała noc.
            Wstałem z krzesła, podchodząc jak najbliżej do jej łóżka. Ujmując zimną dłoń dziewczyny, wpatrywałem się bez ustanku w jej blade lica.  
            W mojej głowie ciągle przewijały się obrazy wszystkich chwil spędzonych wspólnie z nią. Podświadomość zaś starała się za wszelką cenę obwinić mnie o to, co się stało. Może i po części miała rację – gdybym z nią był, nic by się jej nie stało, jednak teraz mogliśmy tylko gdybać. 
            Ja natomiast wolałem spędzić ten czas na byciu przy niej, mając nadzieję na jej szybką pobudkę. W większości usta mi się nie zamykały, wypowiadając zdania i czułe słówka do nieświadomej dziewczyny.
            Wypuściłem jej palce z objęć, by przejść się wokół szpitalnego łóżka. Delikatnie muskając białą pościel, zacząłem głębiej oddychać. Czułem dziwny uścisk w gardle.
            Kiedy przyrządy nadzorujące funkcje życiowe zaczęły „pikać” głośniej, pomyślałem o najgorszym. Nagle moje serce stanęło, a oczy wpatrywały się w rozchylające powieki Katy.


Katy’s POV:

            Wszystkie kończyny miałam zdrętwiałe, a oczy długo nie potrafiły przyzwyczaić się do oślepiającej bieli. Kiedy wreszcie udało mi się powrócić do ogarniającej mnie rzeczywistości, zachłysnęłam się powietrzem. Prawie natychmiast tego pożałowałam, bo gardło miałam suche jak Sahara. 
            Złapałam się za szyję, próbując wyprodukować porcję śliny. Justin, który znajdował się w sali nagle z niej wybiegł, by po chwili wrócić z ratującą mnie szklanką wody. 
            Przytaknęłam głową w podzięce, łapiąc za naczynie. Już po chwili rześki napój znalazł się w moim gardle. 
            - Wszystko w porządku skarbie? – Spytał, dotykając dłonią mojego policzka. Wyjął z mojej ręki pustą szklankę, by położyć ją na szafce obok. I dopiero wtedy dotarło do mnie, że jestem w szpitalu. Wlepiłam swoje spojrzenie w zaskoczonego szatyna i jakby przez mgłę usłyszałam kobiecy głos. 
            Głos Megan.
            I nagle jakby spadł na mnie głaz. 
            Zdarzenia sprzed utraty przytomności uderzyły w moje wnętrze, a ja po raz kolejny zachłysnęłam się powietrzem. Do pokoju wpadł prawie natychmiast lekarz i pielęgniarki, od razu rzucając się w moim kierunku. Zaczęli mnie osłuchiwać, sprawdzać oczy, a na sam koniec wpatrywali się wspólnie w monitory obok łóżka jak zahipnotyzowani. Ja natomiast marzyłam o wyjściu stamtąd jak najszybciej, sama, by móc uciec. By móc ochronić Justina. 
            Kiedy w pomieszczeniu na nowo zostałam tylko ja i Justin, zrobiło mi się słabo. Oczywiście, wszystkie zmiany bicia serca rejestrowały urządzenia, których nijak nie dało się zwieść. Zagryzłam dolną wargę, skubiąc paznokcie.
            - Nie masz mi nic do powiedzenia? – Usłyszałam szatyna. Nie patrząc na niego, westchnęłam głośno. Jego głos był słaby, wyczerpany.
            - Jak długo tu leżę? – Spytałam, chcąc przedłużyć chwilę oczekiwania. Wiedziałam, że będę musiała mu to jakoś powiedzieć, ale naprawdę nie miałam sił ani pomysłu.
            - Trzy i pół dnia. - Czułam jego świdrujące spojrzenie, które wierciło mi dziurę w brzuchu.
            Obydwoje na nowo zamilkliśmy: ja, by móc zebrać myśli, on, by przyzwyczaić się do tego, że już wróciłam do świata żywych. 
            - Wyglądasz jakbyś nie cieszył się, że żyję – rzuciłam, chcąc rozładować napiętą atmosferę. Nic to nie dało, bo Justin nadal się we mnie wpatrywał, bez mrugnięcia okiem. 
            - Ziemia do Biebera, co jest? – Spytałam, machając dłonią. 
            - Po prostu nie potrafię uwierzyć, że wróciłaś. Że naprawdę znowu jesteś przy mnie – coś się w nim najwyraźniej odblokowało, bo nachylił się nade mną, by obcałować całą moją twarz. I moje wcześniejsze postanowienie stało się jeszcze trudniejsze do wykonania. 
            - No już, już – odtrąciłam go na tyle mocno na ile mój zwiotczały organizm mi pozwolił.
            Spojrzenie Justina nagle z mojej twarzy przeniosło się na drzwi. Nie zauważyłam nawet, że ktoś wszedł do środka. Kilka kroków od progu zauważyłam… własną matkę.
            Usta chłopaka rozchyliły się, dziwnie drżąc, a kobieta wyglądała jakby nagle miała się obrócić w kierunku, z którego przyszła, by wybiec z piskiem.

            - Co ty tu robisz? – Spytałam, a monitory nagle zaczęły głośniej ,,pikać". – No i dlaczego ja tutaj jestem? 
            - Kate, nie denerwuj się, błagam – chłopak próbował mnie uspokoić, słysząc coraz to głośniejsze odgłosy.
            - Może ja lepiej na chwilę wyjdę? – Zaproponowała matka, na co zgromiłam ją wzrokiem. Potrzebowałam ich w tamtej chwili obojgu, by wszystko zrozumieć. Ostatnie, co pamiętałam to telefon od Megan. 
            - Kochanie – szepnął szatyn. Spojrzałam w jego zaszklone oczy, przez które poczułam ciarki na ciele. Nienawidziłam widzieć go w takim stanie. 
            - Zasłabłaś, więc lekarze postanowili zrobić badania, utrzymując cie w śpiączce farmakologicznej. Okazało się, że masz problemy z zastawką sercową i jeśli nadal będziesz się stresować to bez operacji się nie obędzie – wydusił z siebie, chcąc zapewne mieć to za sobą. Na chwile zamilkłam, by z pokorą przyjąć to do wiadomości. 
            - A ona jest tutaj, bo…? – Spytałam, wskazując na swoją matkę. – Nagle zaczęła się mną przejmować? – Prawie parsknęłam śmiechem, jednak w porę udało mi się powstrzymać.
            - To właśnie po nią wtedy pojechałem. Chciałem, żebyście się pogodziły. Ona naprawdę cię kocha Kate. – Słysząc jego słowa na samym początku może i się wzruszyłam, ale już po chwili przypomniał mi się głos Megan i wpadł mi wreszcie pomysł do głowy. Wiedząc, że muszę ich ochronić, chciałam wykorzystać tę chwilę. 
            - Oboje zwariowaliście – wymusiłam z siebie rozbawienie, gdy w moim wnętrzu serce rozrywało się na pół. – Ty byłaś śmieszna, myśląc, że od tak ci wszystko wybaczę, a ty naprawdę oszalałeś, spiskując za moimi plecami. Jesteście siebie warci – zaśmiałam się sztucznie, chcąc szybko ich stamtąd wygonić, by móc się wreszcie rozryczeć.
            - Ufałam ci – na nowo zwróciłam się do zszokowanego Justina. – A ty znowu mnie zawiodłeś. Najlepiej będzie, jeśli oboje znikniecie. Wynoście się stąd – rzuciłam z udawaną pogardą, czując jak głowa zaraz mi wybuchnie. 
            - Kate, dziecko – tym razem głos zabrała moja matka.
            - Nagle sobie o mnie przypomniałaś? Nie rozśmieszajcie mnie, tylko się wynoście. Nie chcę was widzieć. – Skupiłam swoją całą energię, by utrzymać kontakt wzrokowy z Justinem. Miałam cichą nadzieję, że mi nie uwierzy, że nadal przy mnie zostanie, jednak z drugiej strony wiedziałam, że tak nie może się stać. Musiałam ich ochronić. Złość Megan mogła się skupić tylko i wyłącznie na mnie, by nikt więcej przez nią nie ucierpiał. 
            Prawie wyskoczyłam z łóżka, gdy Justin pociągnął moją matkę wprost do wyjścia, zostawiając mnie samą bez słowa. 
            Naprawdę jestem aż taką dobrą aktorką?
            Nim się obejrzałam, leżałam na boku, a wypływające z oczu łzy zaczęły moczyć szpitalną poduszkę. 


Justin’s POV:

            - Wiedziałam, że to się tak skończy. Przepraszam cię Justin, bo to przeze mnie się pokłóciliście… - Gdybym nie przerwał kobiecie, pewnie przepraszałaby mnie dalej. Niepotrzebnie. 
            - Ona kłamała – stwierdziłem twardo, zatrzymując się w poczekalni. Próbując rozwikłać zagadkę dziwnego zachowania dziewczyny przeczesałem swoje włosy.
            - Wiem, kiedy to robi, ale niestety tym razem nie wiem dlaczego -  kobieta była cała roztrzęsiona, więc automatycznie objąłem ją ramionami. Wiedziałem, że odrzucenie ze strony Kate było dla niej ciosem. Ja natomiast wiedziałem, że prędzej czy później dowiem się, o co w tym wszystkim chodzi.
            Matka dziewczyny zaczęła cicho szlochać w moje ramię.



Kate’s POV:

            Przez cały wieczór i następny dzień nie potrafiłam wyrzucić ze świadomości twarzy Justina i mojej matki. Zadałam im obojgu wielką krzywdę, ale nic lepszego nie wpadło mi do głowy. Musiałam ich ochronić, a to było jedyne wyjście. 
            Teraz musiałam jak najszybciej wrócić do Nowego Jorku by zmierzyć się z tą psycholką. 
~*~
            Wypisali mnie ze szpitala po dwóch dniach obserwacji, podczas których dwa razy wpadł Justin, raz matka, jednak, gdy nie raczyłam odpowiedzieć na żadne z zadanych przez nich pytań odpuścili sobie. 
            Podczas wypisu byłam wdzięczna szatynowi, bo zostawił w moim pokoju torbę z ubraniami, najpotrzebniejszymi kobiecie rzeczami, dokumentami i portfelem, dzięki czemu nawet nie przejmowałam się powrotem do domu. 
            Spod szpitala pojechałam taksówką na lotnisko. Starałam się nie myśleć o konsekwencjach, by po prostu nie rozmyślić się w ostatniej chwili. Nie wierzyłam we własne szczęście, gdy udało mi się zdobyć bilet na lot drugą klasą. 
            Kiedy samolot zaczął wznosić się w powietrze, moje zdenerwowanie osiągnęło apogeum. Oddychałam głębiej, by znowu nie zemdleć. 
            Chciałam zasnąć, jednak za każdym razem, gdy zamykałam oczy dostrzegałam zrozpaczonego i zapłakanego Justina, który od razu odbierał mi chęci do czegokolwiek.
            Ciekawe czy kiedy ten koszmar się skończy on mi to wszystko wybaczy…
            A co jeśli nie przeżyję ostatecznego starcia z Megan?
            Skupiłam swój wzrok na widoku za oknem.
            



~*~

            Po wyjściu z taksówki, zaparkowanej przed moim domem nie rozglądałam się dookoła. Ze spojrzeniem utkwionym w butach ruszyłam do drzwi. Idąc „na ślepo” prawie się wywróciłam, potykając o czyjegoś buta. Zdezorientowana i przestraszona uniosłam wzrok.
            W tamtej chwili byłam prawie pewna, że zaraz znowu zemdleję.
            Stałam jak słup soli, wpatrując się w Jamesa.
            Jeszcze jego mi tutaj brakowało… 

~*~

Od autorki: 27 komentarzy pod ostatnim rozdziałem? Naprawdę?
Jeśli znowu nie zaczniecie komentować, to po co ja mam dodawać tu cokolwiek?
Następny rozdział pojawi się, gdy wróci wasze zaangażowanie.
To taka wielka trudność skomentować rozdział?
Chociażby jednym zdaniem?
Mam wielką nadzieję, że tym razem zaskoczycie mnie aktywnością,
dzięki czemu rozdział pojawi się szybciej.
Nie zapominajcie o tweetach z hashtagiem #ypomPL :)
PS. Wielkimi krokami zbliżamy się do 100 obserwatorów!
Kocham! x

42 komentarze:

  1. Zazdroszczę Ci talentu dziewczyno! Niedługo zaczynam pisać swoje opowiadanie i mam nadzieję, że będzie choć w połowie dobre jak Twoje :)
    Życzę dużo weny i miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział świetny jak zawsze.♥

    aint-we-all-just-runaways.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Rewelacyjny! Nie mogę się doczekać nexta <33

    OdpowiedzUsuń
  4. jak zawsze jest cudowny :) mam nadzieję, że ludzie zaczną komentować i szybko pojawi się następny rozdział. życzę weny i dziękuję, że poświęcasz swój czas, żeby pisać fanfiction xx @xbieberek

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :) Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu jaka drama ;(

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojej, co Megan jej powiedziała? A tym bardziej, co chce jej zrobić.. Martwię się i mam nadzieję, że Justin się domyśli o co chodzi i jakoś jej pomoże o ile się da..

    OdpowiedzUsuń
  8. troche krótki, za to z niecierpliwością czekam na rozwój sytuacji między Kate a Megan:) tylko.. co James tam robi?

    OdpowiedzUsuń
  9. wiem wiem dawno nie komentowałam przepraszam ;c
    ale dziewczyna muszę przyznać zaskakujesz ! :o
    akcja się rozwija i dzieje się coraz to lepiej!
    masz talent poprostu mam nadzieję że będę to czytac jak najdłużej :)
    a co do rozdziału to świetnie opisany a końcówka no wow zaskoczenie ;o i czekam na sprawe z Megan
    czekam na rozwój wydarzeń!
    kocham to opowiadanie!
    czekam na kolejny ;)
    pozdrawiam ;*
    Marta xx/ @xRiskItAllx

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz mega talent. Jestem ciekawa co będzie dalej, mam nadzieję, że szybko wrzucisz nn 😊

    OdpowiedzUsuń
  11. wow wow wow o co chodzi megan jezu boje się następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  12. Justin dobry obserwator hah a James po co tu czyżby chciał ja ostrzec?

    OdpowiedzUsuń
  13. Jesteś genialna! Musisz robić coś w ttm kierunku, bo naprawdę szkoda, żeby taki talent się zmarnował!
    A co do rozdziału samego w sobie, jest świetny!!! Spodziewałam się wszystkiego, a i tak mnie zaskoczyłaś!!
    A ten James wszędzie musi sie wpitolić... No cóż, zostaje mi czekać na nn! :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Kate jest strasznoe chamska ja rozumiem ze ona chce chronic matke i justina ale nie musi sie tak zachwywac justin by jej pomogl :-) a le tak czy inaczej swietny rozdzial :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. ciekawy rozdzial ale nie porywa, ciagle to samo. Ja rozumiem ze akcja musi sie rozwijac, ze musisz pewne watki wyjasnic ale tyle akcji ciagle robi sie wrecz nudne

    OdpowiedzUsuń
  16. Boże ja też tak chce pisać jak ty moje fanfiction jesteś genialna !

    OdpowiedzUsuń
  17. matko świetny rozdział kochana ♥ mam nadzieję, że Kate będzie zdrowa i nie będzie miała problemów z zastawką w sercu, cieszę się, że już jest w miarę okay, ale boję się o nią, o jej spotkaniu z Megan, a na dodatek tego teraz wpadła na James'a. mam nadzieję, że szybko pojawi się nest ;p i proszę....dodaj chociaż dla tych kilku osób, które wchodzi i komentuje ♥
    zapraszam do mnie
    fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl

    OdpowiedzUsuń
  18. krótki ale i tak świetny. ciekawi mnie co robi tutaj James, czekam na następny ily x.x <3 @believeinmeduke

    OdpowiedzUsuń
  19. Prosze kochana dodaj jak najszybciej nowy rozdzial bo zwariuje :'( najlepszy ff!

    OdpowiedzUsuń
  20. Krótki, ale świetny! <33 Czekam na następny ; )

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozdział jak zwykle fajny i ciekawy.
    Ale jest coś co mnie zdenerwowało. Nie odbierz tego jako hejt czy coś po prostu wyrażam swoje zdanie. Chodzi mi o to ze przeszkadza ci liczba komentarzy pod tamtym postem. Te 27 komentarzy to dobrze więc nie rozumiem czego ty się czepiasz. Pwoinnas się cieszyc,że masz komentatorów i wgl. Przecież mogło być gorzej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 komentarzy w porównaniu do 100, które kiedyś były dodawane to bardzo mało. :)

      Usuń
  22. super rozdział ! ; - )) Świetnie Ci idzie pisanie i oczywiście życzę weny :))

    OdpowiedzUsuń
  23. OMG!!! Genialnyyy... dawaj szybko następny @Alex41789

    OdpowiedzUsuń
  24. Super rozdział! <3 @karolinus180 xx

    OdpowiedzUsuń
  25. Świetny rozdział, z resztą jak każdy poprzednio. Z niecierpliwością czekam na kolejny! <3 Zazdroszcze ci talentu do pisania. Proszę dodaj następny jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  26. Chciałabym mieć taki talent do pisania jak Ty :) Rozdział świetny ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Chcę następny! :3

    OdpowiedzUsuń
  28. Czekamy na koleejny :')

    OdpowiedzUsuń
  29. Świetny! Zżera mnie ciekawosc,czy james przyjdzie z pomocą czy znowu coś mu strzeli

    OdpowiedzUsuń
  30. Jezu! !! Kiedy następny rozdział , umieram z ciekawości:(( :*;*!!!!!

    OdpowiedzUsuń