Wiem, że zawiodłam wielu z Was i nawet nie wiecie jak cholernie mi przykro. Miałam tylu oddanych czytelników, jednak przez swoją głupotę i brak systematyczności część z nich po prostu straciłam. Tym razem nie będę przepraszać ani obiecywać. Chcę Was jednak POINFORMOWAĆ, że od teraz rozdziały pojawiać się będą raz w tygodniu (przynajmniej), chociaż może się okazać, że będą krótsze, niż te dodawane co dwa/trzy tygodnie. Nie przepraszam ani nie obiecuję niczego, bo tyle razy już to na tym blogu robiłam, że pewnie rzygacie tymi wszystkimi wytłumaczeniami. Wreszcie zrozumiałam, że jestem tu po to, by was ekscytować, wzruszać, rozbawiać i mam nadzieję, że jeśli tak nie było to tak będzie. Tyle ode mnie!
Nie zapominajcie o notatce pod rozdziałem, to tak apropo Justina i jego urodzin. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Miłego czytania misie. xx
___________________
Justin's POV:
- Kim ty jesteś? - Warknąłem w stronę nieznanego mi chłopaka, który przed momentem wysiadł z samochodu.
- Powinienem zapytać o to samo - stwierdził oschle, starając się nachylić nad Kate. James całe szczęście mu to uniemożliwił, zatrzymując go.
- Jestem Justin, jej chłopak - odpowiedziałem, szczerząc się do niego ironicznie.
- Były chłopak – odezwał się James, bacznie obserwując nas oboje.
- Zamknij się – Katie przestała wymiotować, dzięki czemu mogła zabrać głos. Dziwiłem się, że jej głos nie był bełkotem. - Chcę zostać sama – mówiąc to spojrzała na chłopaka, który ją przywiózł.
- Dziękuję – szepnęła, po chwili idąc chwiejnym krokiem w stronę domu. Nie biegłem za nią, wpatrując się groźnie w trzeciego faceta. James wyglądał jakby miał zaraz się na niego wściekle rzucić. Ten natomiast jedynie uśmiechał się, trzymając dłonie w kieszeniach.
- Won mi stąd – zrobiłem krok w jego stronę.
- Cóż za kultura – zaśmiał się. - Austin jestem – wysunął ramię przed siebie, oczekując na jakąkolwiek reakcję z naszej strony. Włosy na całym ciele stanęły mi, gdy usłyszałem jego imię.
Austin?
Ten, który uwiódł moją dziewczynę?
- Ja cię kurwa zabiję – nie zastanawiając się ani chwilę, podbiegłem w jego stronę, wymierzając cios prosto w szczękę. James postanowił mi pomóc.
Kate's POV:
Kiedy weszłam do domu poczułam się o wiele lepiej. Nie szumiało mi w głowie, byłam nawet całkiem świadoma. Najwyraźniej wymioty czasem pomagają. Parsknęłam śmiechem, idąc do kuchni. Wyjęłam z niej butelkę niegazowanej wody. Biorąc kolejne łyki ziemnego napoju, do moich uszu dotarły dziwne dźwięki z dworu.
W pierwszej chwili chciałam zostać na miejscu, bojąc się tego, co zastanę na zewnątrz. Szybko jednak zmieniłam zdanie. Butelka upadła na ziemię w chwili, gdy ja zaczęłam biec.
Zabrakło mi powietrza w płucach, widząc zdarzenie, które miało miejsce tuż przed drzwiami wejściowymi. James i Justin okładali pięściami szamocącego się na ziemi Austina.
- Czy wy zwariowaliście?! - Ryknęłam, rzucając się w ich kierunku. Wskoczyłam na plecy Justina, chcąc go odciągnąć od pobitego. Kiedy tylko chłopak zrozumiał, że na nim siedzę, odpuścił, przytrzymując przy okazji Jamesa.
- Proszę – szepnęłam. Leżący w krwi Austin szybko się podniósł, otrzepując ubranie. Zupełnie nie przejmował się krwią cieknącą z jego nosa i ust.
- Pożałujecie tego – ostrzegł, wskazując palcem na Justina. - Jeszcze mnie popamiętacie, wariaci – z tymi słowami odszedł do swojego samochodu. Przed zajęciem miejsca w środku wysłał mi całusa w powietrzu, doprowadzając tym Justina do szału.
- Następnym razem naprawdę go zabiję.
- Odpuść, proszę – chwyciłam jego napięte mięśnie na ramieniu, marząc tylko o tym, by znów mieć go tylko dla siebie. Cholerna Megan.
- Wpuścisz nas do środka? - James wpatrywał się we mnie, z nieprzeniknionym wyrazem twarzy, a oczy miał jakby spowite mgłą.
- Tak, tak – odpowiedziałam z zawahaniem, puszczając ciało Justina i zeskakując z jego umięśnionych pleców.
Bez słowa weszliśmy w trójkę do domu.
- Czemu go pobiliście? - Spytałam cicho, sama zaskoczona swoim opanowaniem. Najwyraźniej nie miałam siły na to, by na nich warczeć i krzyczeć. Zresztą już na nic nie miałam energii.
- To Austin, ten Austin, prawda? - Justin podszedł do mnie. Nie sprzeciwiałam się, dobrze wiedząc, że cholernie za nim tęskniłam. Stanął naprzeciwko, chwytając mnie za biodra.
- Wiesz, że jestem cholernie zazdrosny – ściszył głos na tyle, by nie usłyszał go James.
Spojrzałam na Justina, a oczy automatycznie mi się powiększyły.
- Przecież my już nie jesteśmy razem – powiedziałam cicho, natychmiast żałując tych słów. Ostatnie czego chciałam to zranić go. Rozstałam się z nim przez wzgląd na Megan, która mogła mu przysporzyć jedynie problemów.
- Właśnie, więc zabieraj z niej te łapska – inicjatywę przejął James, podchodząc i zszarpując ramiona Justina z moich bioder. Spojrzałam na obu zaskoczona. Czułam, że coś wisi w powietrzu.
-
Co jest z wami nie tak? - Spytałam, nie zastanawiając się nad
własnymi słowami.
Żaden z nich się nie odezwał.
- Nie chcę być niegrzeczna, ale moglibyście już sobie pójść?
- Pójdę, jeśli powiesz mi co robiłaś z tym kutasem? - Dobrze wiedziałam, że Justin jest uparty i porywczy, ale nie sądziłam, że w takiej chwili będzie robił mi wyrzuty.
- Ty nadal nie rozumiesz, że to – palcem dotknęłam jego klatki, po chwili wskazując na siebie. - Już się skończyło?
- Nie i nie zrozumiem tego, bo oboje wiemy, że mnie kochasz a ja ciebie – wypowiedział powoli, rozważnie, bez żadnego zająknięcia. Aż skóra mi ścierpła.
- I co z tego? - Spytałam, czując napływającą odwagę. Musiałam mu wtedy wszystko powiedzieć, po prostu musiałam. - Co z tego, skoro nie możemy ze sobą być, Justin?
- Dlaczego? - Podniósł głos, a ja już wiedziałam, że ta „rozmowa” nie skończy się szczęśliwie.
- Wyjdź stąd Justin najlepiej – wtrącił się James, którego od razu zmierzyłam wzrokiem, tym samym go uciszając.
- Zamknij się – warknęłam do niego, po chwili skupiając na nowo uwagę na Justinie i jego płonących, brązowych oczach.
- Bo może chora psychopatka czyha na mnie za rogiem, a nie chcę cię wplątywać w to całe gówno? Muszę zrezygnować z najważniejszej dla mnie osoby, by nikt jej nie zranił, ale według ciebie pewnie zostałam pijaczką – z oczu zaczęły płynąć mi łzy.
- Kate, nie rycz, proszę – James zrobił krok w moją stronę, jednak Justin prawie natychmiast go odepchnął.
- To wszystko przez twoją byłą narzeczoną, więc stul pysk.
- Proszę, wyjdźcie. - Jęknęłam zrozpaczona. Nie mogłam już dłużej na nich patrzeć. Chciałam zostać sama ze swoimi problemami i zaszyć się w swojej sypialni. Tam przynajmniej czułam się chociaż odrobinę bezpieczna.
- Kate – powiedzieli w tym samym momencie. No tak, w końcu kiedyś się ze sobą przyjaźnili.
- Wyjdźcie, błagam – szepnęłam, ścierając dłonią łzy.
- Kochanie, wiesz, że nie takie problemy pokonaliśmy – Justin znowu znalazł się naprzeciwko mnie, na tyle blisko, że czułam jego oddech. - Z Megan też sobie jakoś poradzimy.
- Ja.. nie potrafię. Chciałabym, ale nie mogę znieść myśli, że mogłoby ci się coś stać ze względu na mnie.
- Wiesz, że jestem w stanie zrobić wszystko, by tylko ta suka zniknęła z naszego życia? - Spytał, chwytając mnie za podbródek. James nie reagował, najwidoczniej wiedząc, że nie wygra z Justinem i moimi uczuciami do niego.
- Justin.
- Shhh – uciszył mnie, przykładając wskazujący palec do moich warg. - Kocham cię Kate – chwilę później jego usta znalazły się na moich. Nie ruszaliśmy nimi. Po prostu się stykały. W tamtej chwili nic więcej nam nie było potrzebne. Musieliśmy czuć, że jesteśmy blisko, tylko my.
- Proszę – odsunęłam się, przykładając dłonie do jego piersi.
- Wrócę – z tymi słowami zaciągnął Jamesa do wyjścia i nie minęła minuta, a ich już nie było. Bez słowa, z całkowicie pustą głową ruszyłam do swojej sypialni. Musiałam iść spać. Potrzebowałam się od tego wszystkiego tak po prostu odciąć.
*
Justin's POV:
- Wygrałeś – przyznał James, gdy znaleźliśmy się przed drzwiami. Nie wyglądał na wściekłego, był po prostu smutny.
- Niezupełnie – odpowiedziałem szczerze. - Przecież nadal z nią nie jestem – poklepałem go po plecach. - Mam nadzieję, że widząc ją w takim stanie masz jeszcze większą ochotę i siły odseparować Megan od niej, hm? - Spytałem, bojąc się, że odpuści. Nie mówiąc ani słowa, przytaknął.
- To dobrze, bo musimy jechać, chodź.
- Gdzie?
- Trzeba rozejrzeć się po okolicy. Mam w samochodzie latarki, będzie trzeba przeczesać teren lasów tuż obok, bo to w nich najprawdopodobniej schowała się Meg. W końcu jeśli naprawdę chce zranić Kate musi mieć ją ciągle pod obserwacją. Idziemy, im szybciej, tym lepiej – pośpieszyłem go, odblokowując małym pilotem samochód.
Miałem nadzieję, że nasze poszukiwania przyniosą jakiekolwiek pozytywne efekty.
*
Kate's POV:
Gdy się obudziłam, z zamkniętymi oczami zaczęłam przypominać sobie noc. Chciałam upewnić się czy, aby na pewno wszystkie zdarzenia miały miejsce. I niezaprzeczalnie tak było, chociaż niektóre widziałam jakby przez mgłę.
- Boże, ja serio mu to wszystko powiedziałam – jęknęłam z dezaprobatą, wspominając rozmowę z Justinem. W mojej głowie zadźwięczały słowa chłopaka: „kocham cię”. On nadal, mimo wszystko mnie kochał. Tyle razy zachowałam się wobec niego jak suka, wielokrotnie źle go traktowałam, zostawiałam go przy byle okazji, zdradzałam, a on nadal trwał przy moim boku.
Kiedy udało mi się wstać z łóżka, postanowiłam doprowadzić się do porządku. Na szybko wybrałam ubrania, z którymi ruszyłam do łazienki. Potrzebowałam gorącego prysznica, by móc zmyć zdarzenia z nocy.
*
Justin's POV:
- Wracaj do domu – powiedziałem, przyglądając się zmęczonej twarzy Jamesa. - Siedzisz tu ze mną całą noc, bardziej mi się przydasz jak wrócisz do żywych. Idź się przespać, potem wrócisz i obejmiesz wartę – ciężko przeszło mi to przez gardło, bo najchętniej pilnowałbym bezpieczeństwa Kate przez cały dzień, jednak to nie było możliwe.
- Dobra, wrócę tu jak najszybciej – z przymrużonymi oczyma wysiadł. Miałem nadzieję, że w takim stanie jakoś dotrze do swojej sypialni i łóżka.
- Oh, Jay, co się z nami stało – zaśmiałem się, przypominając sobie chwile spędzone razem z byłym przyjacielem. Znaliśmy się tak długo, tyle nas łączyło, a tu nagle pojawiła się Kate i wszystko w moim życiu przewróciła do góry nogami.
W nocy przeczesaliśmy zarośla w pobliżu domu dziewczyny, jednak nic nie znaleźliśmy. Albo Megan dobrze potrafi się kryć albo po prostu żyje w bardziej humanitarnych warunkach.
- Mam nadzieję, że nie zrobi nic głupiego w świetle dnia – powiedziałem do siebie, nachylając się nad kierownicą. - Chyba potrzebuję trochę snu – każde kolejne słowo wypowiadałem wolniej, aż moje oczy zamknęły się. Prawie bym odpłynął, gdyby nie krzyk, który zamroził krew w całym moim organizmie. Zerwałem się z fotela, biegnąc do domu Kate. Na całe szczęście lub nieszczęście nie zamknęła drzwi na klucz. W salonie było pusto, więc wbiegłem na piętro. O mój kurwa Boże.
*
Kate's POV:
Po wyjściu z łazienki prawie dostałam zawału. Krok od schodów stała Megan.
- Co ty tu robisz? - Spytałam bezmyślnie, upuszczając na podłogę ręcznik.
- Powiedziałam ci już, że nie masz się do niego zbliżać – warknęła, nie odpowiadając na moje pytanie. Sztywnym krokiem podeszła do mnie. Nim cokolwiek zdołała mi zrobić, udało mi się głośno krzyknąć, mając nadzieję, że ktoś mnie po prostu usłyszy. Dłonie dziewczyny znalazły się kilka centymetrów od mojej szyi, ale całe szczęście pamiętałam z programów telewizyjnych jak się obronić. Zdołałam zniweczyć jej atak, łapiąc za nadgarstki i szybko je okręcając.
- Nienawidzę cię – powiedziała głośno, gdy mi udało się ją przewrócić na ziemię. Przypominając sobie podobną scenę z nocy, gdy to Justin okładał Austina, postanowiłam pójść w jego ślady i zaatakowałam dziewczynę pięściami.
- I vice versa – warknęłam, trafiając celnie w nos, z którego natychmiast wydostała się krew. Myślałam, że mam omamy, kiedy poczułam, że ktoś mnie od niej odsuwa. Obróciłam się delikatnie do tyłu, by zobaczyć profil Justina, nachylającego się nad nami.
- Zostaw ją – szepnął mi do ucha. Bez zastanowienia tak zrobiłam, rzucając się w jego ramiona. Tak bardzo mi ich ostatnio brakowało.
- Wszystko będzie dobrze – szepnął, gładząc moje wilgotne włosy. Zaczęłam płakać w jego ramię.
- Proszę, bądź przy mnie, błagam – brzmiałam jak histeryczka i chora dziewczyna zarazem. Niedawno jeszcze twierdziłam, że nie chcę go widzieć, kiedy tak naprawdę każdego dnia potrzebowałam go jak tlenu.
- Dobrze, już dobrze – udało mu się mnie wreszcie uspokoić, a kiedy chwycił w dłonie moją twarz, starł z niej wszystkie łzy.
Jednak atak paniki szybko wrócił. Rozejrzałam się dookoła i ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, pobita Megan po prostu zniknęła, pozostawiając po sobie jedynie ślady krwi.
- Justin, ona... - załkałam ponownie. - Zniknęła – ciało chłopaka natychmiast się napięło. Ścisnął mnie mocniej. Wiedziałam, że straciliśmy wspaniałą okazję do złapania Meg, jednak w tamtej chwili najważniejszy był dla mnie on. Znowu czułam się, jakbyśmy byli jednością.
- Nie mogę cię stracić – powiedziałam głośno, jakby to miało mi pomóc spełnić życzenie. On znowu musi być mój – dodałam w myślach.
Wiedziałam, że mi się to uda, choćbym miała zabić Megan.
__________
No tak, nasz Kidrauhl właśnie kończy 21 lat. Nie wiem jak wy, ale ja jutrzejszy dzień spędzę na wspominaniu tych pięknych lat, w czasie których Justin dojrzał, dorósł, trwając przy nas.
Belieber jestem od prawie trzech lat i mimo, że nie byłam w fandomie w czasie "hairflip" i MyWorldTour to kocham Justina równie mocno jak każda inna, prawdziwa Belieber. Jestem dla niego, dla jego serca, uśmiechu, radości, miłości, którą obdarza każdą z nas, dla muzyki, którą tworzy najlepiej na świecie i jestem tu dla marzeń, w które dzięki niemu uwierzyłam. Jedno z nich już spełniłam. Zawsze marzyłam o blogu, na którym będę ekscytować się tworzoną przez siebie historią wraz jej czytelnikami. Kolejnym marzeniem jest książka, którą powoli piszę i mam nadzieję, że niedługo każda z Was będzie ją mogła zakupić! (ojej, aż się łezka w oku kręci) Do spotkania z Justinem cały czas dążę i wierzę, że kiedyś się spełni, bo przecież musi! Pewnie zastanawiacie się, po co tu to wszystko piszę. Pomyślałam, że z okazji urodzin Justina dołączę ten tekst, by zmotywować każdą z Was do wiary w siebie. Wiem, że nie jestem jakimś autorytetem, ale piszę to szczerze, prosto z serducha. Każda z Was jest piękna, wspaniała, utalentowana (nie posiadanie talentu też jest wyjątkową cechą, więc głowa do góry, całe życie przed wami, by wreszcie odkryć to, w czym jesteście dobre!), a przede wszystkim każda ma dobre serduszko, wypełnione jedynie miłością i serdecznością, bo w końcu tego nauczył nas Justin.
Chyba nie pozostaje mi powiedzieć nic innego jak...
Wszystkiego najlepszego Justin, by ten rok był jeszcze lepszy od poprzednich! ♥
PS. Pamiętacie jak wspominałam, że ktoś w tej części YPOM umrze? Macie już jakieś sugestie? :)
Żaden z nich się nie odezwał.
- Nie chcę być niegrzeczna, ale moglibyście już sobie pójść?
- Pójdę, jeśli powiesz mi co robiłaś z tym kutasem? - Dobrze wiedziałam, że Justin jest uparty i porywczy, ale nie sądziłam, że w takiej chwili będzie robił mi wyrzuty.
- Ty nadal nie rozumiesz, że to – palcem dotknęłam jego klatki, po chwili wskazując na siebie. - Już się skończyło?
- Nie i nie zrozumiem tego, bo oboje wiemy, że mnie kochasz a ja ciebie – wypowiedział powoli, rozważnie, bez żadnego zająknięcia. Aż skóra mi ścierpła.
- I co z tego? - Spytałam, czując napływającą odwagę. Musiałam mu wtedy wszystko powiedzieć, po prostu musiałam. - Co z tego, skoro nie możemy ze sobą być, Justin?
- Dlaczego? - Podniósł głos, a ja już wiedziałam, że ta „rozmowa” nie skończy się szczęśliwie.
- Wyjdź stąd Justin najlepiej – wtrącił się James, którego od razu zmierzyłam wzrokiem, tym samym go uciszając.
- Zamknij się – warknęłam do niego, po chwili skupiając na nowo uwagę na Justinie i jego płonących, brązowych oczach.
- Bo może chora psychopatka czyha na mnie za rogiem, a nie chcę cię wplątywać w to całe gówno? Muszę zrezygnować z najważniejszej dla mnie osoby, by nikt jej nie zranił, ale według ciebie pewnie zostałam pijaczką – z oczu zaczęły płynąć mi łzy.
- Kate, nie rycz, proszę – James zrobił krok w moją stronę, jednak Justin prawie natychmiast go odepchnął.
- To wszystko przez twoją byłą narzeczoną, więc stul pysk.
- Proszę, wyjdźcie. - Jęknęłam zrozpaczona. Nie mogłam już dłużej na nich patrzeć. Chciałam zostać sama ze swoimi problemami i zaszyć się w swojej sypialni. Tam przynajmniej czułam się chociaż odrobinę bezpieczna.
- Kate – powiedzieli w tym samym momencie. No tak, w końcu kiedyś się ze sobą przyjaźnili.
- Wyjdźcie, błagam – szepnęłam, ścierając dłonią łzy.
- Kochanie, wiesz, że nie takie problemy pokonaliśmy – Justin znowu znalazł się naprzeciwko mnie, na tyle blisko, że czułam jego oddech. - Z Megan też sobie jakoś poradzimy.
- Ja.. nie potrafię. Chciałabym, ale nie mogę znieść myśli, że mogłoby ci się coś stać ze względu na mnie.
- Wiesz, że jestem w stanie zrobić wszystko, by tylko ta suka zniknęła z naszego życia? - Spytał, chwytając mnie za podbródek. James nie reagował, najwidoczniej wiedząc, że nie wygra z Justinem i moimi uczuciami do niego.
- Justin.
- Shhh – uciszył mnie, przykładając wskazujący palec do moich warg. - Kocham cię Kate – chwilę później jego usta znalazły się na moich. Nie ruszaliśmy nimi. Po prostu się stykały. W tamtej chwili nic więcej nam nie było potrzebne. Musieliśmy czuć, że jesteśmy blisko, tylko my.
- Proszę – odsunęłam się, przykładając dłonie do jego piersi.
- Wrócę – z tymi słowami zaciągnął Jamesa do wyjścia i nie minęła minuta, a ich już nie było. Bez słowa, z całkowicie pustą głową ruszyłam do swojej sypialni. Musiałam iść spać. Potrzebowałam się od tego wszystkiego tak po prostu odciąć.
*
Justin's POV:
- Wygrałeś – przyznał James, gdy znaleźliśmy się przed drzwiami. Nie wyglądał na wściekłego, był po prostu smutny.
- Niezupełnie – odpowiedziałem szczerze. - Przecież nadal z nią nie jestem – poklepałem go po plecach. - Mam nadzieję, że widząc ją w takim stanie masz jeszcze większą ochotę i siły odseparować Megan od niej, hm? - Spytałem, bojąc się, że odpuści. Nie mówiąc ani słowa, przytaknął.
- To dobrze, bo musimy jechać, chodź.
- Gdzie?
- Trzeba rozejrzeć się po okolicy. Mam w samochodzie latarki, będzie trzeba przeczesać teren lasów tuż obok, bo to w nich najprawdopodobniej schowała się Meg. W końcu jeśli naprawdę chce zranić Kate musi mieć ją ciągle pod obserwacją. Idziemy, im szybciej, tym lepiej – pośpieszyłem go, odblokowując małym pilotem samochód.
Miałem nadzieję, że nasze poszukiwania przyniosą jakiekolwiek pozytywne efekty.
*
Kate's POV:
Gdy się obudziłam, z zamkniętymi oczami zaczęłam przypominać sobie noc. Chciałam upewnić się czy, aby na pewno wszystkie zdarzenia miały miejsce. I niezaprzeczalnie tak było, chociaż niektóre widziałam jakby przez mgłę.
- Boże, ja serio mu to wszystko powiedziałam – jęknęłam z dezaprobatą, wspominając rozmowę z Justinem. W mojej głowie zadźwięczały słowa chłopaka: „kocham cię”. On nadal, mimo wszystko mnie kochał. Tyle razy zachowałam się wobec niego jak suka, wielokrotnie źle go traktowałam, zostawiałam go przy byle okazji, zdradzałam, a on nadal trwał przy moim boku.
Kiedy udało mi się wstać z łóżka, postanowiłam doprowadzić się do porządku. Na szybko wybrałam ubrania, z którymi ruszyłam do łazienki. Potrzebowałam gorącego prysznica, by móc zmyć zdarzenia z nocy.
*
Justin's POV:
- Wracaj do domu – powiedziałem, przyglądając się zmęczonej twarzy Jamesa. - Siedzisz tu ze mną całą noc, bardziej mi się przydasz jak wrócisz do żywych. Idź się przespać, potem wrócisz i obejmiesz wartę – ciężko przeszło mi to przez gardło, bo najchętniej pilnowałbym bezpieczeństwa Kate przez cały dzień, jednak to nie było możliwe.
- Dobra, wrócę tu jak najszybciej – z przymrużonymi oczyma wysiadł. Miałem nadzieję, że w takim stanie jakoś dotrze do swojej sypialni i łóżka.
- Oh, Jay, co się z nami stało – zaśmiałem się, przypominając sobie chwile spędzone razem z byłym przyjacielem. Znaliśmy się tak długo, tyle nas łączyło, a tu nagle pojawiła się Kate i wszystko w moim życiu przewróciła do góry nogami.
W nocy przeczesaliśmy zarośla w pobliżu domu dziewczyny, jednak nic nie znaleźliśmy. Albo Megan dobrze potrafi się kryć albo po prostu żyje w bardziej humanitarnych warunkach.
- Mam nadzieję, że nie zrobi nic głupiego w świetle dnia – powiedziałem do siebie, nachylając się nad kierownicą. - Chyba potrzebuję trochę snu – każde kolejne słowo wypowiadałem wolniej, aż moje oczy zamknęły się. Prawie bym odpłynął, gdyby nie krzyk, który zamroził krew w całym moim organizmie. Zerwałem się z fotela, biegnąc do domu Kate. Na całe szczęście lub nieszczęście nie zamknęła drzwi na klucz. W salonie było pusto, więc wbiegłem na piętro. O mój kurwa Boże.
*
Kate's POV:
Po wyjściu z łazienki prawie dostałam zawału. Krok od schodów stała Megan.
- Co ty tu robisz? - Spytałam bezmyślnie, upuszczając na podłogę ręcznik.
- Powiedziałam ci już, że nie masz się do niego zbliżać – warknęła, nie odpowiadając na moje pytanie. Sztywnym krokiem podeszła do mnie. Nim cokolwiek zdołała mi zrobić, udało mi się głośno krzyknąć, mając nadzieję, że ktoś mnie po prostu usłyszy. Dłonie dziewczyny znalazły się kilka centymetrów od mojej szyi, ale całe szczęście pamiętałam z programów telewizyjnych jak się obronić. Zdołałam zniweczyć jej atak, łapiąc za nadgarstki i szybko je okręcając.
- Nienawidzę cię – powiedziała głośno, gdy mi udało się ją przewrócić na ziemię. Przypominając sobie podobną scenę z nocy, gdy to Justin okładał Austina, postanowiłam pójść w jego ślady i zaatakowałam dziewczynę pięściami.
- I vice versa – warknęłam, trafiając celnie w nos, z którego natychmiast wydostała się krew. Myślałam, że mam omamy, kiedy poczułam, że ktoś mnie od niej odsuwa. Obróciłam się delikatnie do tyłu, by zobaczyć profil Justina, nachylającego się nad nami.
- Zostaw ją – szepnął mi do ucha. Bez zastanowienia tak zrobiłam, rzucając się w jego ramiona. Tak bardzo mi ich ostatnio brakowało.
- Wszystko będzie dobrze – szepnął, gładząc moje wilgotne włosy. Zaczęłam płakać w jego ramię.
- Proszę, bądź przy mnie, błagam – brzmiałam jak histeryczka i chora dziewczyna zarazem. Niedawno jeszcze twierdziłam, że nie chcę go widzieć, kiedy tak naprawdę każdego dnia potrzebowałam go jak tlenu.
- Dobrze, już dobrze – udało mu się mnie wreszcie uspokoić, a kiedy chwycił w dłonie moją twarz, starł z niej wszystkie łzy.
Jednak atak paniki szybko wrócił. Rozejrzałam się dookoła i ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, pobita Megan po prostu zniknęła, pozostawiając po sobie jedynie ślady krwi.
- Justin, ona... - załkałam ponownie. - Zniknęła – ciało chłopaka natychmiast się napięło. Ścisnął mnie mocniej. Wiedziałam, że straciliśmy wspaniałą okazję do złapania Meg, jednak w tamtej chwili najważniejszy był dla mnie on. Znowu czułam się, jakbyśmy byli jednością.
- Nie mogę cię stracić – powiedziałam głośno, jakby to miało mi pomóc spełnić życzenie. On znowu musi być mój – dodałam w myślach.
Wiedziałam, że mi się to uda, choćbym miała zabić Megan.
__________
No tak, nasz Kidrauhl właśnie kończy 21 lat. Nie wiem jak wy, ale ja jutrzejszy dzień spędzę na wspominaniu tych pięknych lat, w czasie których Justin dojrzał, dorósł, trwając przy nas.
Belieber jestem od prawie trzech lat i mimo, że nie byłam w fandomie w czasie "hairflip" i MyWorldTour to kocham Justina równie mocno jak każda inna, prawdziwa Belieber. Jestem dla niego, dla jego serca, uśmiechu, radości, miłości, którą obdarza każdą z nas, dla muzyki, którą tworzy najlepiej na świecie i jestem tu dla marzeń, w które dzięki niemu uwierzyłam. Jedno z nich już spełniłam. Zawsze marzyłam o blogu, na którym będę ekscytować się tworzoną przez siebie historią wraz jej czytelnikami. Kolejnym marzeniem jest książka, którą powoli piszę i mam nadzieję, że niedługo każda z Was będzie ją mogła zakupić! (ojej, aż się łezka w oku kręci) Do spotkania z Justinem cały czas dążę i wierzę, że kiedyś się spełni, bo przecież musi! Pewnie zastanawiacie się, po co tu to wszystko piszę. Pomyślałam, że z okazji urodzin Justina dołączę ten tekst, by zmotywować każdą z Was do wiary w siebie. Wiem, że nie jestem jakimś autorytetem, ale piszę to szczerze, prosto z serducha. Każda z Was jest piękna, wspaniała, utalentowana (nie posiadanie talentu też jest wyjątkową cechą, więc głowa do góry, całe życie przed wami, by wreszcie odkryć to, w czym jesteście dobre!), a przede wszystkim każda ma dobre serduszko, wypełnione jedynie miłością i serdecznością, bo w końcu tego nauczył nas Justin.
Chyba nie pozostaje mi powiedzieć nic innego jak...
Wszystkiego najlepszego Justin, by ten rok był jeszcze lepszy od poprzednich! ♥
PS. Pamiętacie jak wspominałam, że ktoś w tej części YPOM umrze? Macie już jakieś sugestie? :)
Ten rozdział jest świetny. <3 Dziękuję za motywacje na końcu ;) Kidrauhl <3
OdpowiedzUsuńJezu uwielbiam YPOM i mimo dłuższej przerwy, nie przestałam czytać tego fanfiction
OdpowiedzUsuńDomyslam się, ze Megan poniesie ofiarę i to juz niedlugo!
Nie mogę się doczekac, az w końcu będą mogli żyć razem dlugo i szczęśliwie:)
three-months.blogspot.com
<3 <3
OdpowiedzUsuńPodejrzewam ze umrze James, lub Megan. Zastanawiam sie nad tez Justinem,ale tego bym chyba nie przezyla. Moja ulubiona postac.
OdpowiedzUsuńKate mnie troche denerwuje, wiem ze chce dobrze ze niego, ale zachowuje sie dziecinnie.
Rozdzial swietny, a zyczenia pod nim cudowne.
Wciaz to jestem, od 8 rozdzialu niezmiennie
/ P
Hmm mam nadzieję ,że zginie Megan. Oby nie Justin ani Kate. Rozdział genialn! Życzonka też cudowne *.* Wszystkiego Najlepszego Justin ! <3
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nexta! < 33
Zapraszam :) :
www.neversaye.blogspot.com
Kocham <3
OdpowiedzUsuńświetny ! :)
OdpowiedzUsuńKocham =^,^ <3
OdpowiedzUsuńKate mnie denerwuje tym swoim głupim zachowaniem. Mam nadzieję że w końcu wrócą do siebie.Justin jest taki kochany i opiekuńczy..Rozdział super.Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńJak ja się cieszę ze rozdziały będą częściej <3
OdpowiedzUsuńMegan albo James, ale mysle, ze James, bo odda zycie, zeby uratowac Jate :3
OdpowiedzUsuńWydaje mi się ze James lub Megan
OdpowiedzUsuńRozdział mega ;* tak więc czekam nn
Jezu kocham tego bloga, każdy rozdział jest po prostu idealny ! Czekam na następne! !
OdpowiedzUsuńZostałaś przeze mnie no minowana do Liebster Award. Tutaj dowiesz się wszystkiego
OdpowiedzUsuń----> http://mistery-fanfiction.blogspot.com/p/liebster_7.html <3
Świetny rozdział i mam nadzieje że już niedługo będe miała okazje kupic twoją ksiazke! Masz wielki talent.
OdpowiedzUsuńufff dobrze, że Kate się nic nie stało, niech ta Megan się już od nich odczepi, cieszę się, że teoretycznie Kate i Justin są już razem ♥
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na next ;p
zapraszam do mnie xx
fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl